-

Trzy-Krainy

Kościół wokół Świętego Krzyża w dawnych czasach.

Kościół wokół Świętego Krzyża w dawnych czasach.

 

Jeden z najpiękniejszych widoków, zapierających dech w piersiach, jakie pamiętam z dzieciństwa, gdy miałem pięć lat, był widok z okna autobusu, na trasie na południe od Opatowa, kawałek za Iwaniskami, gdy w czasie stromego podjazdu ukazały się, jakby wynurzające się z morza zieleni, dwa ogromne ciemnozielone okręty, czyli Pasmo Jeleniowskie ze Szczytniakiem i Pasmo Łysogór ze Świętym Krzyżem i Łysicą.

Tam, na dole, w kotlinie między tymi pasmami i Górą Chełmową leży Stara Słupia, którą kiedyś ozdabiał i której służył kościół św. Anastazego i Wincentego z Saragossy. Wokół spraw związanych silniej czy słabiej z tym miejscem powstało już kilka notek, a i ta niech się do nich zaliczy.

Wychodząc ze Starej czy Nowej Słupi i przechodząc przez Jeleniów, skąd Babcia mojej śp. Babci pochodzi, wspinamy się na Szczytniak z małym gołoborzem, które oby nigdy nie zarosło. Idąc dalej na wschód, nawiedzamy kaplicę Ducha Świętego. Po przejściu Pasma Jeleniowskiego pozostaje nam już tylko przy cmentarzu z czasów I wojny światowej skręcić w prawo do szosy i jakoś dotrzeć, np. stopem, do Opatowa. Zatem podobnie, jak w "św. Stanisławie i św. Wincentym...", zaczynamy notkę w Opatowie.

http://www.kolegiataopatow.sandomierz.opoka.org.pl/

"Opatowska kolegiata pod wezwaniem św. Marcina z Tours zajmuje wyjątkowe miejsce wśród zabytków architektury romańskiej w Polsce. Jako jedna z nielicznych dobrze dochowana od XII wieku do naszych czasów swoimi rozmiarami, okazałością i wysoką klasą architektoniczną od ponad ośmiuset lat daje świadectwo kunsztu średniowiecznych budowniczych, który sprawił, że króluje i dziś bazylika opatowska nad (...) domostwami (...) miasteczka. Rysuje się z dala jej piękna sylweta, zwraca uwagę znaczna wyniosłość kościelnych murów, stawianych z poważnych ciosów (...)".

"Pod koniec XIX wieku prof. Władysław Łuszczkiewicz publikując swoje Studyum zabytku romańszczyzny... odrzucił możliwość funkcjonowania kościoła jako świątyni klasztornej, skłaniając się raczej do poglądu, że powstał on w 2 połowie XII wieku jako fundacja książęca lub rycerska i był od razu przeznaczony na kolegiatę albo katedrę. Jego zdaniem (...) zaprzecza temu gmach dotąd stojący, który z planu swego stosunków miejscowych topograficznych, czy to jako benedyktyński, czyli cysterski istnieć tu nie mógł. Układ planu, jego zasada pułapowa i apparat form romańskich z epoki świetności stylowej, wszystko przemawia za budową gmachu, na katedrę lub kolegiatę w XII stóleciu. Kościół był (...) pierwiastkowo zbudowanym w układzie katedralnego lub kolegiackiego i to dla duchowieństwa świeckiego, a jest ślad (...), że miał w r. 1212 dziekana swego, więc (...) podniesionym był do tytułu kolegialnego już od początku istnienia gmachu. - Studyum nasze rozjaśnia sprawę o tyle, że przenosi założenie kolegiaty w wiek XII i rodzi pytanie, w jakim Celu ona stanęła w takim pobliżu współczesnych założeniem kolegiat w Sandomierzu i Kielcach. Musiała mieć inne cele jak one, cele stojące poza dyecezyą krakowską".

Okazuje się, że od samego początku kościół ten miał wyraźny cel misyjny, istnienie kolegiaty z tego celu wynikało. W kalendarium na końcu artykułu czytamy:

"1236 - opat cysterski Gerard zostaje pierwszym biskupem Rusi z siedzibą w Opatowie (Monumenta Poloniae Historica, II, s. 556).

1237 - książę Henryk Brodaty przekazuje uprawnienia biskupa ruskiego wraz z uposażeniem opatowskim w ręce biskupa lubuskiego (Monumenta Poloniae Historica, II, s. 553, 573)".

Nie wiem, jak potoczyły się zadania misyjne związane z opatowską kolegiatą, ale wpisywały się one w misje na wschodzie, prowadzone przez Kościół z Polski, o czym nieraz mówił pan Gabriel Maciejewski.

Z biegiem czasu kościół św. Marcina w Opatowie, prócz funkcji liturgicznych, przyjął na siebie także zadania na niwie politycznej. Od wieku XV w kolegiacie opatowskiej odbywały się sejmiki województwa sandomierskiego. Opisuje to Robert Kozyrski w swojej pracy (ROBERT KOZYRSKI, SEJMIKI WOJEWÓDZTW MAŁOPOLSKI WŁAŚCIWEJ 1572–1648 – STAN BADAŃ, ORGANIZACJA, SPECYFIKA SEJMIKOWA, PROPOZYCJE BADAWCZE. MISCELLANEA HISTORICO-IURIDICA, tom XXI, z. 1, rok 2022) :

"Każdy z sejmików Małopolski właściwej obradował w miejscu ustalonym w drodze praktyki. Szlachta sandomierska, jak na to wskazują akta sejmikowe zjeżdżała się na sejmik do Opatowa, chociaż w 1496 r. sejm piotrkowski w Statutach Jana Olbrachta wyznaczył jej na miejsce obrad Nowe Miasto Korczyn. Oczywiście w latach 1572–1648 z różnych przyczyn sandomierzanie obradowali także w innych miejscowościach. Do najpopularniejszych należała Koprzywnica.

(...) Wszystkie interesujące nas sejmiki Małopolski właściwej obradowały w kościołach. Często były to jedyne w okolicy, bezpieczne i zdolne do pomieszczenia większej liczby osób budowle. Ponadto w miesiącach jesienno-zimowych, kiedy z powodu pogody organizowanie większych spotkań bywało problematyczne, możliwość debatowania w świątyni pozwalała na dłuższy pobyt na sejmiku, a tym samym zrealizowanie długiego niekiedy porządku obrad. Bez wątpienia kościoły w województwach Małopolski właściwej zapewniały niemały komfort obradującym. (...) Sejmiki sandomierskie obradujące w Opatowie miały swe sesje w kolegiacie pw. św. Marcina. Świątynia powstała w I poł. XII w. i początkowo była siedzibą biskupa misyjnego Rusi – Gerarda. Ten romański kościół był kilkakrotnie przebudowywany, a pierwsze prace prowadzone były jeszcze w XIII w.. Zakrojony na szeroką skalę remont w świątyni przeprowadzono w I poł. XVI w., po pożarze kościoła w 1502 r.. Wnętrze pokryte barokową polichromią zostało wykonane w XVIII w.. Nie dysponujemy jednak jego dokładnym opisem, a to ze względu na burzliwy przebieg sejmików. Już Władysław Fudalewski w swej pracy dotyczącej historii Opatowa odnotował, że „pod arkadami filarów stały ołtarze. Podczas sejmików odbywające się zebrania w kolegiacie były niekiedy powodem do ich nieposzanowania. Biskup Andrzej Trzebicki wszystkie cztery owe ołtarze polecił kapitule usunąć”. Wydarzenie to miało miejsce w 1659 r..

(...) Odbywanie sesji sejmików w świątyniach zawsze obarczone było ryzykiem ewentualnych zniszczeń, bowiem z natury rzeczy zgromadzenia te były dość burzliwym forum wymiany poglądów, a uzgadnianie stanowisk nierzadko kończyło się starciem zbrojnym pomiędzy zwaśnionymi uczestnikami. Duchowni doskonale zdawali sobie z tego sprawę, jednak możliwość uzyskania wsparcia finansowego od sejmików sprawiała, że godzili się na taką ewentualność. A sejmiki przeznaczały niekiedy dość pokaźne darowizny nie tylko na cele religijne, charytatywne, czy też utrzymanie duchowieństwa, ale też na remonty obiektów sakralnych, w tym uszkodzonych w trakcie obrad. By zapobiec występowaniu tego typu incydentów już w II poł. XVI w. uchwalone zostały stosowne konstytucje, w założeniu chroniące zarówno uczestniczącą w sejmikach szlachtę, jak i miejsca obrad (...).

Z całą pewnością do rozdwojenia lub nawet zerwania sejmiku przedsejmowego szlachty sandomierskiej, zwołanego w Opatowie przed sejmem warszawskim doszło w 1600 r.. Głównym powodem protestów, jak się wydaje był wybór posłów (...).

Na naszą uwagę zasługuje szczególnie instrukcja, którą powszechnie stosowano w okresie panowania Władysława IV Wazy. Należy jednak pamiętać, że źródło to nie uwzględnia szlachty gołoty, chociaż wymienia bliżej niesprecyzowaną grupę osób obdarzoną klejnotem szlacheckim, do której kancelaria koronna kierowała listy pozbawione personaliów. Nie wiemy dokładnie kto i kiedy miałby te dokumenty wypełniać, być może były one przeznaczone dla stronników dworu królewskiego. Kwestia ta wymaga zresztą głębszej analizy i badań. W każdym razie na ogólną liczbę zarejestrowanych listów do szlachty województw Małopolski właściwej, aż 221 – przeznaczonych było dla mieszkańców województwa sandomierskiego, 202 – krakowskiego, 114 – lubelskiego, a 68 – księstw oświęcimskiego i zatorskiego. W przybliżeniu cyfry te odpowiadają liczbie szlachty gromadzącej się na poszczególnych sejmikach (...).

W 1632 r. pod aktem konfederacji szlachty sandomierskiej zgromadzonej w Opatowie podpisało się siedemdziesiąt sześć osób. Panuje ogólne przekonanie, że przeciętnie w sejmikach uczestniczyło od 100 do 200 osób, chociaż nie można tego stwierdzić z całą pewnością".

 

Całość pracy można przeczytać pod linkiem:

https://repozytorium.uwb.edu.pl/jspui/bitstream/11320/14756/1/MHI_21_1_R_Kozyrski_Sejmiki_wojewodztw_Malopolski.pdf

 

Przywołując personalia wielu przedstawicieli szlachty, biorących udział w sejmikach, autor niestety nie podaje ich wyznania, jak i opcji politycznej. Ten brak nieco zaciemnia obraz przedstawianego tematu, pośrednio obarczając stan szlachecki jako taki skłonnością do kłótliwości, nieodpowiedzialności i nieposzanowania kościołów, w których odbywały się obrady. Takie możnaby odnieść wrażenie. Rozumiem, że dodanie tego zagadnienia znacznie powiększyłoby rozmiary artykułu.

 

Tymczasem sięgniemy do pracy prof. Waldemara Kowalskiego (WALDEMAR KOWALSKI - KIELCE. PREPOZYTURA KIELECKA W XVI STULECIU. WIERNI I ICH DUSZPASTERZE. ARCHIWA, BIBLIOTEKI I MUZEA KOŚCIELNE 115 (2021)). Dzięki niej możemy się zapoznać ze sprawami materialnymi i duszpasterskimi duchowieństwa w prepozyturze kieleckiej, czyli - dla orientacji - na terenach na zachód od Opatowa. Przekonujemy się, że w XVI wieku kapłani mieli zapewnione podstawy utrzymania i mogli angażować się w opiekę duchową nad powierzonym sobie ludem.

"Właściciele ziemscy w prepozyturze - pisze prof. Kowalski - to z nielicznymi tylko wyjątkami instytucje kościelne, przede wszystkim biskupi krakowscy oraz klasztory: benedyktynów na Świętym Krzyżu i cystersów w Wąchocku. Stąd też, przeciwnie niż na terenach sąsiednich, patronat szlachecki odgrywał marginalną rolę, co skutecznie uniemożliwiało propagowanie idei reformacyjnych". Pierwsze z powyższych zdań, wskazujące na pewną stabilność sytuacji w prepozyturze kieleckiej, także tej duszpasterskiej, budzi we mnie zrozumiałą chyba radość. Oto zarówno duchowni, jak i wierni świeccy, mogą prowadzić w miarę spokojne życie, odpowiednio do swego powołania. Dlatego też dziwię się, że w kolejnym zdaniu autor jakby z trudem ukrywa żal z powodu takiej sytuacji, że miejscowi ludzie nie mogli się zapoznać z "ideami reformacyjnymi". Zapewniam, że jednak zapoznali się i to dość mocno z tymi "ideami reformacyjnymi", nawet praktycznie, ale o tym później.

Jak podaje autor "w XVI wieku prepozytura liczyła 29 parafii, w większości wiejskich. Nieliczne na tym obszarze małe miasta miały znaczenie gospodarcze i administracyjne wyłącznie jako centra okolicznych dóbr. (...) Proboszczowie i wikariusze pochodzili na ogół ze wsi i małych miast położonych w większości na terenie diecezji krakowskiej. (...) Spośród 21 kleryków, którzy przyjęli wtedy [1473 r. i 1475 r.] święcenia w Bodzentynie i Kunowie, aż 19 rekrutowało się z terenu diecezji krakowskiej, w tym 10 z prepozytury kieleckiej".

Profesor, w oparciu o źródła, podkreśla "pierwszoplanową – w opinii współczesnych – wagę materialnego zaplecza dla należytego wypełniania obowiązków duszpasterskich. Wskazać należy dwa aspekty tego zagadnienia: materialny, związany z potrzebą zapewnienia odpowiednich warunków do godnego życia, oraz społeczny – w hierarchicznym świecie ubogi duchowny nie mógł liczyć na szacunek majętniejszych chłopskich czy szlacheckich parafian".

Występowały duże dysproporcje w "dochodach poszczególnych parafii". Parafie większe, o "wczesnośredniowiecznej metryce", do których należało więcej miejscowości, miały wyższe dochody. "Błędne byłoby jednak mniemanie, że rządca nawet słabo udotowanego beneficjum chronicznie cierpiał biedę. Na wsparcie, o zapewne zmiennej wysokości, o którym wiadomo niewiele więcej niż to, że było udziałem zdecydowanej większości beneficjantów, składały się tzw. akcydensy, czyli ofiary dawane prawem stuły oraz podczas mszy, dochody z gospodarstwa plebańskiego, a ponadto dziedziczny majątek księdza. (...) Zarówno prepozytura kielecka, jak i archidiakonat sandomierski należały do tych okręgów administracyjnych rozległej diecezji krakowskiej, w których znajdowało się najwięcej zasobnych parafii".

Z danych przedstawionych przez autora wynika, że w XVI wieku ponad 50% parafii obsługiwanych było tylko przez proboszcza, a przynajmniej dwóch wikarych pracowało w około 20-25% parafii. Czasem wizytujący parafie zaznaczał, że wskazane byłoby zatrudnienie wikarego.

"Jak zaświadcza wizytacja 1597 r., wspólny stół dzielony z plebanem był już wtedy rzadkością. Wyjątkowo dobre zaopatrzenie mansjonarzy iłżeckich wynikało z ich statusu beneficjatów. (...) Mansjonarię erygowano tam w 1483 r.". Mansjonarze, to kapłani mający na stałe rezydować przy danym kościele. Ciekawą historię ma, na przykład, dom mansjonarzy w Warszawie ( https://pl.wikipedia.org/wiki/Kamienica_Ko%C5%9Bcielskich_w_Warszawie ) albo w Lublinie obok miejsca na Starówce, gdzie przez wieki wznosił się kościół św. Michała, który przez krótki czas w XIX wieku pełnił nawet funkcję katedry diecezji lubelskiej.

Na terenie prepozytury było więcej kapłanów w parafiach (1.58-1.80) w porównaniu z całą diecezją krakowską (1.50-1.65). Byli to, można powiedzieć, kapłani młodzi, gdyż np. wśród wizytowanych w 1597 roku prawie połowa święcenia kapłańskie przyjęła nie dawniej, niż przed 11 laty. Kapłani ze stażem ponad 20-letnim stanowili niewielką mniejszość. Jak pisze autor, "pozostawało to w związku z relatywnie krótszym niż obecnie przeciętnym trwaniem życia ludzkiego w tamtych wiekach".

Profesor Kowalski uważa, że "zaangażowanie księży w parafialne duszpasterstwo oceniano przede wszystkim z perspektywy dbałości o majątek Kościoła. Stan budynków był na ogół nienajlepszy; jeśli dobrze utrzymana była świątynia, to remontu wymagały zabudowania parafialne – lub odwrotnie. Krytyka utrzymania zabudowań była częsta, a wizytatorzy nie znaleźli ku temu podstaw jedynie w Daleszycach, Iłży, Kunowie, Wąchocku i we Wzdole. Egzemplifikacją mizernej na ogół kondycji parafialnych domostw mogą być połączone od 1491 r. placówki duszpasterskie w Starej i Nowej Słupi, w dobrach świętokrzyskich benedyktynów. W pierwszej z wymienionych osad tak pokrycie drewnianego kościoła [św. Anastazego i Wincentego z Saragossy], jak i dzwonnicy oraz kostnicy pozostawiało wiele do życzenia. Cmentarz był nieogrodzony, dom plebański w ruinie, wikariówka zaś zbudowana byle jak. W Nowej Słupi zastano kościół, dzwonnicę i ossarium po części w nienajgorszym stanie. Budynek szkoły i dom wikarego były jednak zrujnowane ze starości, a plebanii nie było w ogóle. Przegniłe dachy drewnianych budynków występowały wówczas nagminnie jako wynik zaniedbań wymiany gontów po zimie". Myślę, że proboszcz i wikary mogli mieszkać w jakichś innych godnych miejscach. Trzeba by się też przyjrzeć, czy w tym czasie nie przetoczyła się jakaś wojna albo inne nieszczęście, że zabudowania mogły trochę poczekać? Owszem, trwała długa i ciężka wojna z imperium osmańskim, w której na koniec Tatarzy dwukrotnie najechali i spustoszyli także okoliczne tereny ( https://muzeum-zamojskie.pl/wp-content/uploads/2013/02/05.Najazdy-tatarskie-na-ziemie-che%C5%82msk%C4%85-i-lubelsk%C4%85-w-XV-i-pierwszej-po%C5%82owie-XVI-wieku-.pdf ).

"Zaopatrzenie w szaty liturgiczne oraz wyposażenie świątyń - pisze profesor - nie budziło większych zastrzeżeń wizytatorów tak z końcem XVI, jak i z początkiem XVII wieku. (...) W 1597 r. mszał rzymski, przejęty dla polskich diecezji przez uczestników synodu piotrkowskiego dwadzieścia lat wcześniej, występował już wszędzie, na ogół jednak w sąsiedztwie starszego diecezjalnego przewodnika liturgicznego. (...) Odwiedzający w 1598 r. główne miasta swej diecezji Jerzy Radziwiłł nakazywał księżom, aby co niedziela recytowali z chłopcami mały katechizm, w tygodniu zaś omawiali wybrane fragmenty. (...) Zdecydowana większość księży na co dzień poszerzała swą wiedzę teologiczną. Bez lektury druków, będących własnością prywatną czy też beneficjum, nie byłoby możliwe systematyczne głoszenie kazań, a było to (...) powszechną praktyką. (...) Prywatne kolekcje wikariuszy liczyły na ogół kilka, sporadycznie kilkanaście tomów, a dominowały dzieła użyteczne w praktyce duszpasterskiej".

Biskup Radziwił chciał wszystkich objąć opieką duszpasterską, dlatego "aktywizował duchownych oraz świeckich prośbą i groźbą. Wykorzystując swą władzę dominialną, nakazał, aby specjalnie ustanowieni w mieście i po wsiach punktatorzy donosili kieleckiemu staroście, czy wszyscy udają się w niedzielę do kościoła. (...) Aktywizacja duchowieństwa to przede wszystkim wyjście do świeckich, których wspomagać trzeba „conversatione, sermone et scientia”. Ci nie mogą umierać bez sakramentów: chrztu, pokuty, namaszczenia chorych i Eucharystii (...). Ojcowie odpowiedzialni są za wychowanie religijne krewnych i służby. Mają wskazywać różnice między dobrem a złem oraz dbać, aby wszyscy uczestniczyli w niedzielnych naukach katechizmowych. Z lat 1581-1582 pochodzą zapisy w metryce kieleckiej kolegiaty, z których wynika, że świeckich z dobrym skutkiem egzaminowano ze znajomości podstawowych prawd wiary. (...) Nawet jeśli duchowni głosili systematycznie kazania, co jest poza weryfikacją źródłową, to bez wątpienia pierwszeństwo miała katechizacja".

Świeccy byli także zachęcani do uczestniczenia w różnych bractwach, do częstszej (np. 5 razy do roku) spowiedzi świętej, do cotygodniowego odwiedzania chorych w szpitalu, do ofiarowania pieniędzy na zakup mąki na komunikanty i wina mszalnego.

W XVI wieku zaczęto już powszechnie spisywać chrzty i śluby. W 1597 roku miało to miejsce w 67% parafii. Taki, powiedzmy, zeszyt, gdzie to zapisywano, obecnie jest prawdziwym skarbem informacji na temat parafii, duszpasterzy, wiernych, wizytacji, wydarzeń historycznych, zawodów zapisanych wiernych, służby kościelnej itd..

Istniało, lecz nie zawsze funkcjonowało, bractwo kapłańskie, mające na celu wspierać materialnie kapłanów i modlić się za zmarłych.

Średniowiecze było pięknym czasem budowy mnóstwa kościołów, rozwoju sieci parafialnej, ewangelizacji i katechizacji. Nie wiem, czy o to chodzi prof. Kowalskiemu, gdy, podsumowując artykuł, pisze, że "życie religijne, relacje duchownych i świeckich w prepozyturze kieleckiej drugiej połowy XVI wieku to nadal świat prowincji późnego średniowiecza"? Albo: "Peryferyjne biskupie i klasztorne miasta prepozytury kieleckiej dzieliła cywilizacyjna przepaść od prężnych gospodarczo miast królewskich, jak Radom czy Sandomierz, w których działali mendykanci i do których zjeżdżała szlachta". Dziwię się, że autor, już na samym końcu artykułu, wspomina znów jakby z żalem, robiąc coś w rodzaju klamry, spinającej cały tekst, o "herezji" (cudzysłów autora), "antyklerykalnej radykalizacji ciągle katolickiej szlachty", "ideach ewangelickich czy antytrynitarskich", które tutaj "nie miały szans zaistnieć". O zasługach przedstawicieli tych idei będzie mowa później.

 

Sięgamy po kolejną pozycję prof. Waldemara Kowalskiego (WALDEMAR KOWALSKI - KIELCE, SCHEMATYZM DIECEZJI KRAKOWSKIEJ Z TZW. KOPIARZA WIŚLICKIEGO. Archiwa, Biblioteki i Muzea kościelne 81 (2004)). Już na początku autor podkreśla wartość badanego źródła: "spis kościołów diecezjalnych i zakonnych to najstarszy znany obecnie schematyzm biskupstwa krakowskiego. Jest on częścią jednego z najbardziej wartościowych poznawczo zabytków piśmiennictwa staropolskiego przechowywanych w Archiwum Diecezjalnym w Kielcach, a mianowicie tzw. kopiarza wiślickiego opatrzonego sygnaturą II KW-4. (...) Przekaz ten zasługuje na uwagę także dlatego, że poza informacjami o liczbie parafii i ich przynależności według kryteriów administracji kościelnej zawiera dane nieobojętne dla rekonstrukcji zasięgu reformacji".

Pozwolę sobie wkleić ten fragment kopiarza, który przedstawia dekanaty i parafie w okolicach Starej Słupi i istniejącego tam kościoła świętych Anastazego i Wincentego z Saragossy:

 

Catalogus omnium ecclesiarum collegatiarum, parochialium, monasteriorum etc. dioecesis Cracoviensis

 

Praepositura Kielcensis

 

Decanatus Bożęcinensis

 

Kielce civitas, Wzdoły, Bożęcin oppidum, Tarek, Świętomarz, Dęmbno, Słupia antiqua, Słupia nova, Łagów, Zbyluta, Baczkowice, Szumsko, Potok, Brzeziny, Daleszyce oppidum.

 

Decanatus Kunoviensis

 

Pawłów, Chybice, Krynki, Kunów oppidum, Szewna, Mnichów, Mąmina, Waśniów, Wąchocko oppidum, Mierc, Krzyżanowice, Iłża civitas.

 

Archidiaconatus Zawichostensis

 

Decanatus Opatowiensis

 

Bydziny, Wojciechowice, Bałutów, Śćmielów oppidum, Danków oppidum, Ostrowiec oppidum, Ruszków, Wsześwięte alias Grocholice, Tkanów, Gierczyce

 

Wagę kopiarza wiślickiego, choćby tylko w odniesieniu do podziału 'obszarów kresowych' diecezji na dekanaty, oddaje na przykład ten fragment tekstu prof. Kowalskiego:

"Rozwój sieci dekanalnej w diecezji krakowskiej był długotrwałym procesem. Jego początki miały miejsce najpewniej za pasterzowania biskupa Gedki, przed 1173 rokiem, a o istotnym zaawansowaniu takich podziałów można mówić na podstawie rejestrów z 1513 roku. Kolejne zmiany nastąpiły dopiero za rządów Jerzego Radziwiłła".

"(...) Mniej klarownie rysował się dotąd czas podziału na dekanaty tzw. 'obszarów kresowych', to jest archidiakonatów: lubelskiego, sandomierskiego i zawichojskiego, dziekanii kieleckiej czyli archidiakonatu radomskiego oraz prepozytury kieleckiej. Bolesław S. Kumor przy różnych okazjach hipotetycznie wskazywał tu na okres od 1598 p.q. do 1605 roku. Przypominał też o braku jakichkolwiek zapisów expressis verbis łączących powoływanie nowych okręgów administracyjnych tej rangi z konkretnymi datami. Wiślicki katalog odnotowuje wszystkie tamtejsze dekanaty. Z dokumentacji wizytacyjnej przytoczonej przez Antoniego Bazielicha wiadomo, że kardynał kreował dziekanów wiejskich 'obszarów kresowych' wizytując je w drugiej połowie 1598 roku. Można więc sądzić, że dało to początek określaniu podległych im parafii. Przypuszczenie to potwierdza brak podziału archidiakonatów lubelskiego i sandomierskiego w protokołach dokumentujących wizytację tych terenów w 1595 roku oraz uwzględnienie nowych dekanatów dziekanii kieleckiej w protokole sporządzonym po wizytacji 1598 roku".

"(...) Podziału tak zwanych archidiakonatów kresowych (lubelskiego, radomskiego, sandomierskiego i zawichojskiego) na dekanaty dokonał Jerzy kardynał Radziwiłł podczas zjazdu duchowieństwa tych terenów w Kazimierzu nad Wisłą w grudniu 1598 roku. Nie wykluczone też, że w podobnych okolicznościach kilka tygodni wcześniej w Iłży utworzono dwa mniejsze okręgi prepozytury kieleckiej".

W spisie dekanatów słowem "profanata" zaznaczone są kościoły skradzione przez protestantów.

 

W artykule ks. Bolesława Kumora (KS. BOLESŁAW KUMOR. ARCHIDIECEZJA KRAKOWSKA I JEJ ORGANIZACJA TERYTORIALNA. Z DZIEJÓW KOŚCIOŁA KRAKOWSKIEGO) podana jest liczba parafii w okresie, gdy dokonał się i ustabilizował się podział diecezji na parafie:

"Szacuje się, że na przełomie XV i XVI w. diecezja liczyła około 900 parafii. Wykaz kard. J. Radziwiłła z około 1595 r. wymienia w diecezji łącznie 924 parafie, ale jeszcze 102 parafie były „sprofanowane”, przejęte przez protestantów, a 3 opuszczone. Synod krakowski bpa M. Szyszkowskiego z 1621 r. wymienia w zestawie 930 parafii, a tenże Biskup w relacji do Rzymu z 1625 r. informuje o przejęciu z powrotem przez Kościół katolicki 37 parafii sprotestantyzowanych w XVI w.".

 

A co działo się na polu "idei protestanckich" w prepozyturze kieleckiej? Sięgamy do cytowanego już tutaj obficie tekstu Waldemara Kowalskiego o "duszpasterzach i wiernych":

"W 1577 r., a więc w okresie szczytowego rozwoju ruchu reformacyjnego, na terenie prepozytury kalwiniści odprawiali swe nabożeństwa w Bardzie, w pałacowej kaplicy w Kurozwękach ['Około poł. XVI w. Kurozwęki przejął ród Lanckorońskich. W tym czasie przeszli oni na arianizm, a co za tym idzie, dokonali rabunku i profanacji miejscowej świątyni, zamieniając ją na zbór. Kanonicy regularni powrócili do Kurozwęk w 1594 r.' - za: https://diecezjasandomierska.pl/kurozweki-wniebowziecia-nmp/ ] oraz w Grzegorzewicach. Co więcej, źródła wykorzystane dla potrzeb tego opracowania sporadycznie dokumentują przeciwne postawy. Zamiana w 1560 r. świątyni parafialnej w Łukowej, w powiecie chęcińskim, na zbór ewangelicki spowodowała reakcję wspomnianego już Wawrzyńca, piszącego się z pobliskiej Morawicy. Nie tylko opowiedział on o zniszczeniach poczynionych przez nowych gospodarzy tego miejsca, którzy m.in. powyrzucali obrazy i znieśli administrowanie sakramentów „iuxta veterem sanctorum patrum institutionem”. Jako kolator zadeklarował dziesięciny, wraz z zaległymi, jeśli tylko powróci dawny ksiądz. Oficjał zdecydował zainteresować tą sprawą bpa Filipa Padniewskiego, gdy ten tylko zawita do Kielc".

 

O "ideach protestanckich" możemy przeczytać także na stronie parafii w Bielinach, niedaleko Świętego Krzyża:

"Wielkie nieszczęście dotknęło parafię Bieliny w dwudziestym roku jej istnienia. W okolicy spustoszenie czynili sprzymierzeńcy wojsk szwedzkich – żołdacy Rakoczego. 4 kwietnia 1657 roku splądrowali pobliski klasztor świętokrzyski, zabijając trzech benedyktyńskich zakonników. Cztery dni później dotarli do Bielin i zamordowali pierwszego proboszcza parafii świętego Józefa – Jana Słopieckiego. W prezbiterium na pamiątkę umieszczona została ciekawa tablica informująca o tym tragicznym wydarzeniu:

Tu leży wielebny pasterz Jan Słopiecki

W którym się kochały bardzo wszystkie owieczki

Bo był człowiek dobry, trzeźwy, pilny i nabożny,

Doznał tego każdy obcy, domowy i podróżny (…)

Który pleban od Węgrów, Kozaków zabity

Zostawił po sobie wszystkim głos znamienity

Że jak męczennik prawy wzioł w niebie korone

Z Józwem Św. niech też nas ciągnie w tamtą stronę

Skończył żywot R. P. 1657 dn. 8 apr.”.

 

I jeszcze "idee protestanckie" wprowadzane w życie w klasztorze na Świętym Krzyżu:

"Benedyktyni zostali zaskoczeni niezwykłym przebiegiem wojny ze Szwedami. Dzielnica za dzielnicą poddawały się najeźdźcom prawie bez walki, tak że w krótkim czasie wojska szwedzkie opanowały cały kraj. W takiej sytuacji nie można było wywieźć skarbca zakonnego za granicę. Czas naglił, bo jawne grabieże mienia kościelnego nie dawały gwarancji spokojnego zachowania relikwii i wotywnych darów. Kapituła zakonna wyznaczyła trzech kapłanów, aby oni w tajemnicy ukryli skarbiec, a sami uszli za granicę.

Już w 1655 roku na Św. Krzyżu zjawili się Szwedzi i Rakoczanie. Kościół i klasztor złupili. Ciała panów w grobach obnażyli, folwarki i wsie spustoszyli. Na domiar złego w klasztorze z rozkazu pułkownika Wirtza pozostała załoga wojskowa z zadaniem odszukania skarbu. Z relacji O. Kwiatkiewicza (s. 87) wiemy, iż poddano torturom trzech zakonników. (...) [tutaj oszczędziłem czytelnikom opisu tortur] Szwedzi opuścili klasztor dopiero po trzech latach. Jeszcze raz wojska szwedzkie zjawiły się na Św. Krzyżu za czasów Augusta Mocnego w 1704 roku. Rotmistrz fiński Bronoff przybył tu, aby zagarnąć skarbiec. Gdy jego poszukiwania nie powiodły się, sam generał Meydel stanął pod Łysą Górą. Osobiście z kilkuset jazdy przyjechał na Św. Krzyż, ale i on nic nie uzyskał, bo kosztowności wcześniej wywieziono za granicę. Zjawił się też generał Resseltt (Gacki podaje, że to był Rehnschioeld) ze swoim wojskiem. Wiele wtedy spustoszenia porobił, zwłaszcza w kaplicy Św. Krzyża, poszukując ukrytych skarbów. Skończyło się na tym, że wziął do niewoli kilku zakonników i kilka niedziel o głodzie ich trzymał. (Jabłoński s. 92)".

http://www.swietykrzyz.pl/kategorie/okupacja-szwedzka

 

A jaka jest największa, przepraszam, jedyna zasługa kalwinów i innych niosących idee reformacyjne? Jest to zasługa lingwistyczna na polu ludowej teologii moralnej. Nie wiem, czy w całej Polsce jest to znane, czy tylko gdzieniegdzie w okolicach, w których działali? Musieli na tę zasługę dużo i intensywnie pracować, gdyż przez kilka wieków w ludzie zachowała się o niej żywa pamięć. Mianowicie, gdy ktoś jest złym człowiekiem, ale takim już bardzo złym, jakimś męczyduszą, że nie znajduje się słów na określenie stanu moralnego tego człowieka, wtedy pada słowo najgorsze z możliwych: "kalwin!"

 

Zastanawiałem się, jak to było w tym XVI wieku? Jacyś ludzie kradną, zajmują i profanują co dziesiąty kościół w diecezji otaczającej, jakby nie było, stolicę państwa i prawo nie działa? Czy kościoły są niczyje?

 

Na to i na inne rodzące się pytania, można poszukać odpowiedzi na przykład w wykładzie pana Gabriela sprzed kilku lat, który to wykład dotyczył roli poetów, a zwłaszcza Jana Kochanowskiego:

https://prawygornyrog.pl/tv/2019/05/gabriel-maciejewski-coryllus-komu-w-historii-polski-sluzyli-pisarze-i-poeci-np-kochanowski-i-rej/

 

Również odpowiedzi możemy poszukać w wykładzie ks. prof. Tadeusza Guza na temat reformacji w Polsce w XVI wieku na przykładzie sprawy księdza Orzechowskiego, gdzie ukazany jest upadek znaczenia Kościoła na płaszczyźnie prawnej.

 

Tymczasem jednak przenosimy się do kolejnego okresu czasowego od końca XVI do końca XVIII wieku. A treść dotyczyć będzie spraw nie tylko z okolic Kielc i Sandomierza, ale całej diecezji krakowskiej. Pomoże nam w tym praca Wiesława Muellera (Wiesław Mueller. DIECEZJA KRAKOWSKA W RELACJACH BISKUPÓW Z XVII—XVIII WIEKU. Roczniki humanistyczne, Tom XIII, zeszyt 2 - 1965).

 

Zgodnie z zarządzeniem papieża Sykstusa V z 1585 roku biskupi, przy okazji wizyty ad limina Apostolorum, składali pisemne relacje na temat swoich diecezji.

Jak pisze pan Mueller, "relacje biskupów zawierały m. in. informację na temat liczby ludności w parafiach". W jednej z relacji czytamy (tłum. z łac.): "Ale z liczby dusz, które można znaleźć w każdej parafii, licząc tylko dorosłych, ponieważ nie można było przeprowadzić dokładnego obliczenia, można tylko przyjąć prawdopodobną liczbę, że w każdej parafii, dodając lub odejmując od siebie, jeden tysiąc dusz zostanie odnaleziony".

 

Sieć parafialna, dość stabilna i niemalże niezmienna przez cały XVII i XVIII wiek, doświadczała czasem poważnych zakłóceń w swoim funkcjonowaniu.

Autor podaje, "że reformacja odbiła się w poważnym stopniu na sieci parafialnej. Największy kryzys przypada tu na drugą połowę XVI w., ale jego skutki trwają jeszcze i w interesującym nas okresie. Na początku XVII w. mamy do czynienia z przeszło 100 parafiami, które znajdują się w rękach innowierców. Jest to więc duży wyłom w sieci parafialnej diecezji krakowskiej. Należy przy tym dodać, że na niektórych terenach przestało istnieć na szereg lat nawet ponad 50% parafii. W pierwszej połowie XVII w. reformacja jest w odwrocie. Wyraża się to między innymi w stopniowym odzyskiwaniu przez biskupów i przywracaniu do życia parafii sprofanowanych. Z mniejszym lub większym natężeniem proces ten ciągnie się przez cały w. XVII.

Pewien wpływ musiały mieć również wydarzenia wojenne z połowy XVII w.. Relacja z 1650 r. mówi o zniszczeniu przez Kozaków i Tatarów w czasie powstania Chmielnickiego licznych kościołów parafialnych w woj. lubelskim. Wizytacja Oborskiego dostarcza wielu opisów zniszczeń na trasie pochodu Rakoczego. Sporych zniszczeń dokonały niewątpliwie najazdy Szwedów w XVII i XVIII w.. (...) Wpływ ten nie był zbyt długotrwały. Zniszczenie kościoła nie równało się na ogół zupełnemu upadkowi parafii. Kościoły zresztą po pewnym czasie odbudowywano i w razie potrzeby obsadzono je nowymi księżmi".

W relacjach można odnaleźć także przedstawienie kompetencji i obowiązków dziekanów, którzy współpracowali z biskupami w swoich 53 dekanatach, na które podzielona była już cała diecezja krakowska: "w określonych porach informować kongregacje proboszczów, kierować nimi, badać życie i obyczaje duchowieństwa i ludu, zajmować się sprawami dotyczącymi kościołów i dyscypliny duchowieństwa; jednak później przesyłane są do mnie [tzn. bpa Szyszkowskiego] traktaty z ich spotkań, z których koryguje się te rzeczy, które wymagają pewnej reformy".

 

Autor, na podstawie relacji z 1625, 1731, 1751 i 1765 r., przyjmuje ponad 2 tys. księży w diecezji krakowskiej.

Najwięcej księży mieszka w Krakowie, gdzie w samej katedrze posługuje ich ponad dwustu.

Z relacji nie wynika jasno, ilu księży było w Lublinie i Sandomierzu.

Następuje wzrost poziomu wykształcenia księży. Rozwijają się seminaria duchowne, także liczbowo, od jednego katedralnego dla 12 kleryków do 6 (a przez krótki okres nawet 7) z ponad 100 klerykami pod koniec XVIII w..

 

Wszystkie relacje biskupów krakowskich poruszają sprawy dotyczące osób konsekrowanych i klasztorów, zakonów męskich i żeńskich.

"Relacje Gembickiego zwracają uwagę na olbrzymie skupisko klasztorów w Krakowie. Kraków był — i to nie tylko w XVII w. — największym centrum zakonnym diecezji krakowskiej i całej Polski. Dużej liczbie klasztorów odpowiadała tu również bardzo duża liczba zakonników. W oparciu o relacje z 1644 i 1650 r. (...) możemy mówić o około tysiącu zakonników w Krakowie w tym czasie. Trzeba zaznaczyć, iż w liczbie tej nie mieszczą się zakonnice, których musiało być również bardzo dużo, skoro tylko w 2 norbertańskich klasztorach, dla których mamy dane u Gembickiego, było ich około 100".

W okolicach pierwszego rozbioru w diecezji krakowskiej znajduje się 131 klasztorów męskich z jezuitami, a bez jezuitów 126.

Od końca XVI do drugiej połowy XVIII w. pojawiło się 11 nowych zakonów męskich i 7 żeńskich, przybyły około 92 klasztory, których przyrost wyniósł 131%, z czego klasztorów żeńskich przybyło 210%. Zawsze jednak zdecydowaną większość stanowiły klasztory męskie.

Okresy szybkiego wzrostu liczby klasztorów przeplatały się z okresami zastoju, jak na przykład zastój od końca XV prawie do końca XVI wieku.

W czasach bliskich pierwszego zaboru w całej Rzeczypospolitej znajdowało się 870 klasztorów męskich, w tym w diecezji krakowskiej 131, czyli 15%. "Rozmieszczenie klasztorów w diecezji dalekie było od równomierności. Wybijają się tu wyraźnie większe skupiska. (...) Dużą liczbą klasztorów odznaczają się główne miasta diecezji: Kraków, Sandomierz i Lublin. W Krakowie i Lublinie też przyrost liczby klasztorów jest w omawianym okresie największy. Sandomierz natomiast pozostaje z biegiem czasu daleko w tyle. Jest to niewątpliwą ilustracją do stopniowo malejącej roli tego ważnego w średniowieczu ośrodka".

W latach bliskich pierwszego rozbioru w Polsce żyło ponad 12 tys. zakonników, w tym 2.5 tys. w diecezji krakowskiej.

"W trzech tylko miastach wojewódzkich diecezji krakowskiej było więc łącznie w drugiej połowie XVIII w. około 1 066 zakonników z ogólnej liczby około 2 630, co stanowi 40%. W Krakowie i Lublinie było ich przy tym około 982, a więc około 37%".

Ciekawym elementem relacji było przedstawienie pewnego napięcia między zakonami a biskupami i księżmi diecezjalnymi.

Biskup Szyszkowski podaje w 1625 roku, że doprowadził do respektowania przez zakonników obowiązku otrzymania zatwierdzenia biskupiego do spowiadania i, jak pisze pan Mueller, "zmusił zakony do ustanowienia swoich obrońców sądowych (iudices conservatores)".

Jak najbardziej dobra rzecz, którą jest zwiększanie się liczby klasztorów "powoduje zdaniem autora relacji ubożenie parafii i kleru świeckiego, któremu odpadają na rzecz klasztorów coraz bardziej różnego rodzaju jałmużny, zapisy, dochody z pogrzebów itp., stanowiące podstawę utrzymania zwłaszcza uboższego kleru".

W jednej z relacji jest skarga na działania zakonników, którzy zdobywają przychylność magnatów, przerzucają na klasztory ich hojność, która należałaby się parafii.

Mueller pisze, że "w większości relacji znajdują się skargi, że zakonnicy pod pretekstem swoich egzempcji i przywilejów nie respektują władzy biskupów i uprawnień plebanów. Odnosi się to zwłaszcza do słuchania spowiedzi bez zatwierdzenia biskupiego, dawania rozgrzeszenia w sprawach zastrzeżonych dla biskupa oraz administrowania sakramentów. Mają też autorzy relacji pretensje do zakonników, że w swoich klasztorach urządzają zbyt huczne nabożeństwa i bardzo częste wystawienia, odciągając przez to wiernych od parafii".

Kolejny zarzut wobec zakonników z zakonów żebrzących: "Wkradają się oni (...) w łaski świeckich i zdobywają ich zaufanie do tego stopnia, że jak pisze autor relacji [tłumaczę z łaciny]: Niech dziś nie uważa się, że coś zostało zrobione należycie, co nie zostało zrobione przez ojców żebraków: sakramenty udzielane przez świeckich księży i pasterzy nie są uważane za przynoszące łaskę; i jeśli ciała zmarłych nie zostaną pochowane w kościele żebraków, dusze zostaną pozbawione pomocy i nie zostaną uwolnione od kar czyśćca".

Już w początkach XVII wieku w Sekretariacie Stanu w Rzymie panowała opinia, że "biskupi polscy uzurpują sobie na terenie swoich diecezji prerogatywy władzy papieskiej. Za główny przejaw tej uzurpacji uważano przy tym właśnie podporządkowywanie sobie przez nich zakonów wyjętych. Znajduje to odbicie w instrukcjach dla nuncjuszów w Polsce z 1621 i 1622 r.".

***

Sięgając do opracowań historycznych, które dotyczą rozległych przestrzeni, zwłaszcza wokół osi Kielce - Sandomierz, jakoś udało się ją "napełnić" treścią, a może przypomnieć, przynajmniej przywołać ludzi i dziedzictwo, współtworzących Kościół i Polskę.

http://www.kolegiataopatow.sandomierz.opoka.org.pl/

https://katalogi.bn.org.pl/discovery/fulldisplay?docid=alma9910057002505606&vid=48OMNIS_NLOP:48OMNIS_NLOP

ROBERT KOZYRSKI, SEJMIKI WOJEWÓDZTW MAŁOPOLSKI WŁAŚCIWEJ 1572–1648 – STAN BADAŃ, ORGANIZACJA, SPECYFIKA SEJMIKOWA, PROPOZYCJE BADAWCZE. MISCELLANEA HISTORICO-IURIDICA, tom XXI, z. 1, rok 2022

https://repozytorium.uwb.edu.pl/jspui/bitstream/11320/14756/1/MHI_21_1_R_Kozyrski_Sejmiki_wojewodztw_Malopolski.pdf

WALDEMAR KOWALSKI - KIELCE. PREPOZYTURA KIELECKA W XVI STULECIU. WIERNI I ICH DUSZPASTERZE. ARCHIWA, BIBLIOTEKI I MUZEA KOŚCIELNE 115 (2021)

https://muzeum-zamojskie.pl/wp-content/uploads/2013/02/05.Najazdy-tatarskie-na-ziemie-che%C5%82msk%C4%85-i-lubelsk%C4%85-w-XV-i-pierwszej-po%C5%82owie-XVI-wieku-.pdf

WALDEMAR KOWALSKI - KIELCE, SCHEMATYZM DIECEZJI KRAKOWSKIEJ Z TZW. KOPIARZA WIŚLICKIEGO. Archiwa, Biblioteki i Muzea kościelne 81 (2004)

KS. BOLESŁAW KUMOR. ARCHIDIECEZJA KRAKOWSKA I JEJ ORGANIZACJA TERYTORIALNA. Z DZIEJÓW KOŚCIOŁA KRAKOWSKIEGO

http://www.swietykrzyz.pl/kategorie/okupacja-szwedzka

https://prawygornyrog.pl/tv/2019/05/gabriel-maciejewski-coryllus-komu-w-historii-polski-sluzyli-pisarze-i-poeci-np-kochanowski-i-rej/

Wiesław Mueller. DIECEZJA KRAKOWSKA W RELACJACH BISKUPÓW Z XVII—XVIII WIEKU. Roczniki humanistyczne, Tom XIII, zeszyt 2 - 1965

 



tagi: kościół  diecezja krakowska  sejmiki  kościół w i rzeczypospolitej 

Trzy-Krainy
15 czerwca 2023 11:57
3     553    8 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

MarekBielany @Trzy-Krainy
15 czerwca 2023 22:35

Dziękuję.

Czytam to kolejny raz z ekranu, ale zaraz zrobię twardą kopię.

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

Trzy-Krainy @MarekBielany 15 czerwca 2023 22:35
16 czerwca 2023 07:54

Bóg zapłać.

Zaczynając pisać, nie wiedziałem, jaki to przybierze kształt. Jest trochę materiału, tekstów w internecie. Dobrze, że ktoś się tym zajmuje. Brakuje pewnych ważnych elementów. Np. jak to powiedział pan Gabriel w przywołanym wykładzie, że w kaliskiem, sieradzkiem i sandomierskiem rządziła szlachta kalwińska. To już naświetla sytuację.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @Trzy-Krainy
16 czerwca 2023 21:42

... w kaliskiem, sieradzkiem i sandomierskiem ...

Do tych nazw warto prześledzić mapy z setek lat. Na początek zacznę od ostatnich pięćdziesięciu lat. Jak pamiętam, to sporo się działo.

 

Kalisz, Sieradz, Sandomierz to taka oś łącząca Kraków-Gniezno Kazimierza III Wielkiego.

 

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować