Parę słów o winnicy.
Parę słów o winnicy
LABOREM EXERCENS homo panem cotidianum sibi comparet oportet – Pracę wykonujący (ćwiczący) człowiek ma sobie przygotowywać chleb codzienny. Człowiek odchodzi do wieczności, ale na tym, co wytworzył, zostawił jakby swoją pieczęć…
Jest na Ziemi Sandomierskiej wieś Chmielów, a w niej, w przydomowym ogrodzie, mała przydomowa winnica. Większość krzewów winnych należy do, jak ktoś określił, odmiany „przydomowej czarnej”, a drobne jagody dopełniają obrazu tego właśnie pnącza, że pochodzi z południowo-zachodniej Europy. Nie wiem, kiedy na terenie Polski zaczęto uprawiać winorośl, ale można się domyślić, że już we wczesnym średniowieczu winnice uprawiane były przy klasztorach, by dostarczać wina mszalnego.
Ta zaś winnica wyróżnia się szczególnym położeniem. Nie leży bowiem na lessach, lecz na piasku, a właściwie na kilkumetrowych pokładach żwiru z niewielką zawartością gliny (być może), a wszystko dźwiga biały piaskowiec. Stąd korzenie starych krzewów docierają do warstwy bogatej w wodę i nawet letnie susze nie są groźne dla winnicy. Wystawa południowa, lekko południowo-wschodnia, jest na takim stanowisku chyba najlepsza.
Trzeba dodać, że sam ogród, znacznie starszy od najstarszego pięćdziesięciopięcioletniego krzewu, ma swój mikroklimat. Tym bardziej, że właśnie tak od czterdziestu jeden lat był kształtowany, a różnorodne i obfite nasadzenia czynią każdy zakątek całkowicie innym, zaś cała roślinność odznacza się wielopiętrowością. Ogród od paru dziesiątek lat jest nazywany „ogrodem botanicznym”, a niektórzy goście, zwiedzając go, wracali, mówiąc z wypiekami na twarzy, że się zgubili. Taki to jest ogród, a w nim są także krzewy winne. Nie rosną one na otwartej przestrzeni w towarzystwie koszonej trawy jedynie, ale współkomponują ten ogród.
Zdarzyło się jednak w 2024 roku, że wiosna rozpoczęła się na dobre już w marcu. Ósmego kwietnia kwitły już bzy i miały kwitnąć prawie że do końca maja. W kwietniu bowiem przyszły nagle mrozy i wiele roślin jakby się zatrzymało. Wiele jednak zdążyło przemarznąć. W tym niestety winorośl.
Wydawało się, że jeśli nawet puści nowe pędy, to owoców w tym roku nie będzie dużo, a i nie wiadomo, czy zdążą dojrzeć. Wielkich nadziei nikt nie czynił, a i przycinać nikt nie miał czasu latem. Jednakże… nadzieja, ta właściwa, jest w Bogu. Stąd, gdy na przełomie września i października ktoś złakniony winogron, jakiekolwiek by być mogły, zanurzył rękę w gęstwie liściastych latorośli, napotkał wielką kiść. Uniósł gałąź: „Czarne!” Spróbował: „Dojrzałe! Słodkie!” Zaczął szukać i przeglądać, co na innych gałęziach. „Są! Same czarne i dojrzałe, i smaczne!”
Wszyscy się dziwili, ale na zdziwieniu nie poprzestano. „Zbieramy! Robimy sok!” I zaczęło się. Trochę przy tym było gimnastyki i tańca z długą drabiną. I tak powoli jeden zrywał kiście, drugi odbierał do misek, a trzecia osoba gotowała sok. I tak kilka godzin jednego dnia i kilka godzin drugiego dnia. W pewnej chwili przyłączyły się nawet i szpaki, ale pojedyncze, które ludzi się nie bały, bo wielkie stada ucztowały na większych ogrodach: jak chmura osiadały i jak chmura zrywały się nagle do góry, by odpocząć i obserwować teren z drutów elektrycznych.
Tak więc powstało dwadzieścia (!) litrów soku, praktycznie bez cukru, tak bowiem słodki był winogron. Muszę to powiedzieć i chcę: nigdy, ale to przenigdy, w życiu nie jadłem tak smacznych, słodkich i o doskonale pełnym, jaki sobie można i nie można wyobrazić, bukiecie, i tak równocześnie we wszystkich jagodach dojrzałych winogron. Coroczne przycinanie, raz więcej, raz mniej, raz częściej, raz rzadziej, miało, uważam, duży wpływ na takie owocowanie – owoców było więcej, dużo się zjadło, dużo rozdało innym – a także długa i ciepła wiosna, podobne lato i jesień. A przede wszystkim – łaska Boża.
Odtąd żaden winogron nie może się równać z tym. Niech będzie to zachętą do troski o każdą winnicę. Taka praca jest obrazem pracy duchowej i współpracy z Panem Bogiem. Choćby nie wiem jak smaczne i słodkie były uprawiane winogrona, ważniejszy jest człowiek, którego w końcu Bóg zabiera do siebie, a jego doskonalenie się i uświęcanie się osoby ludzkiej dokonuje się przez pracę, której owoce pozna się w niebie.
A kiedy skończyło się winobranie na pocz. października i trzeba było wracać do Warszawy, dzwoni pan Gabriel: „<Myśli…> przywieźli z drukarni!”
tagi: winorośl chmielów myśli z kazań brwinowskich ludzka praca uświęcanie się
![]() |
Trzy-Krainy |
15 maja 2025 20:58 |
Komentarze:
![]() |
Gotoxy76 @Trzy-Krainy |
16 maja 2025 07:53 |
To może być pochodząca ze wschodnich terenów USA winorośl lisia a szczep to prawdopodobnie Concord.
Piękny tekst. Dziękuję.
![]() |
Trzy-Krainy @Gotoxy76 16 maja 2025 07:53 |
16 maja 2025 08:50 |
Bóg zapłać.
Niestety, nie jest to winorośl lisia Concord. Spróbuję opisać, jak wygląda liść.
Pierwsza rzecz, to jest on w kształcie serca, bardziej zbliżony do koła, z jednym wcięciem tam, gdzie dochodzi długi ogonek.
Druga rzecz, to liść nie jest w ogóle, w najmniejszym stopniu, rozdzielony na "palce".
Trzecia rzecz, to brzeg liścia jest podobny do brzegu liścia klonu zwyczajnego, czyli "ostre na zewnątrz", a nie do liścia klonu jaworu, gdzie brzeg jest zaokrąglony i "nieostry".
Zatem taki liść wcale nie jest podobny do liści winorośli na okładce "Myśli z kazań brwinowskich".
Cechą charakterystyczną krzewów jest to, że im są większe i starsze, tym lepiej owocują i kiście są większe. Jeszcze nie eksperymentowałem z uprawą bardzo małych krzewów na kilka czy kilkanaście kiści.
![]() |
Gotoxy76 @Trzy-Krainy |
16 maja 2025 10:04 |
Zatem pudło. Strzelałem po drobnych jagodach. Mój "przydomowy czarny" też ma takie. Mam go jeszcze po ś.p. dziadku.
![]() |
Trzy-Krainy @Gotoxy76 16 maja 2025 10:04 |
16 maja 2025 12:21 |
Jakby Pan wkleił jakieś zdjęcie liści i kiści lub dwa, to by się okazało, czy to taki sam. Ja ten opisałem w jednej z notek. To są bardzo długowieczne krzewy. W zasadzie to nie chorują na nic.
![]() |
Gotoxy76 @Trzy-Krainy |
16 maja 2025 13:40 |
Dziękuję za link do urzekającej historii. Nie jestem znawcą i do tego pomyliłem. Winorośl lisią ma mój Tato, tak stwierdził winiarz któremu Tato pokazał jeden z liści. Ona ma większe jagody, nie są one tak mocno czarne i ma inne liście .Mój (po dziadku) jest właśnie podobny do opisu Księdza. Ma małe, czarne jagody, jeszcze sprawdzę liście czy wyglądają podobnie. Niestety nie wiem jaki to szczep. Dziadek był na robotach w Niemczech. Pracował tam z Francuzami i gdy wojna się skończyła pojechał z nimi na parę lat do Francji. Zastanawiam się czy mógł go stamtąd przywieźć.
![]() |
Trzy-Krainy @Gotoxy76 16 maja 2025 13:40 |
16 maja 2025 16:00 |
Krzew winorośli, z którego pochodzi cała winniczka, ma 55 lat. Został wzięty z innego, który wówczas miał lat 70. Nie jest to zatem żadna ze współczesnych odmian, może z tych XIX-wiecznych. Liście najbardziej przypominają "winorośl właściwą dziką", ale kwiaty są obupłciowe, co, jak podają w wikipedii, jest u 5 % krzewów, natomiast chyba 100 % u odmian uprawnych. Muszę zwrócić uwagę na to, jak teraz wyglądają młode pędy, bo chyba młode liście rosną tak, jak u odmian uprawnych: "u odmian uprawnych [młode liście] są zwykle zamknięte (młode liście otulają szczytową część pędu)".
Ot, nigdy człowiek nie przestaje się uczyć.
![]() |
Gotoxy76 @Trzy-Krainy |
16 maja 2025 18:25 |
Mój całkiem inny.
Z Czech przywiozłem plakat.
Mój podobny do Blaufrankisch
![]() |
Trzy-Krainy @Gotoxy76 16 maja 2025 18:25 |
16 maja 2025 20:06 |
W sumie też podobny.
Sprawdziłem dzisiaj, bo posadziłem parę sadzonek tutaj na Pomorzu, i okazuje się, że młode liście są wyraźnie trójpalczaste. Na zdjęciach starszych liści widać tylko taką tendencję. Zdjęć nie potrafię wkleić, ale i tak nie są zbyt wyraźne.
A tak ogólnie, to trzeba lubić, by się zajmować krzewami winnymi. Nawet jakby potem nikt nie kosztował, nie przycinał (a dobrze, gdy ktoś przycina, nawet błędnie, jak kosiarka, ale niech przycina), a na przez kilka lat nie przycinanych krzewach, na długich i splątanych pędach, wisiały zimą dziesiątki czy setki zeschniętych dużych kiści. Po to właśnie w notce jest to odniesienie do encykliki św. Jana Pawła II "Laborem exercens" - o człowieku ćwiczącym (wykonującym) pracę. Efekt materialny jego pracy i sama praca to nie wszystko. Najważniejsze jest to, co we wnętrzu człowieka. Człowiek, wykonując coś zgodnie z rozumną naturą, tworzy rzeczy piękne. Św. Jan Paweł II w zwyczajnym nauczaniu Kościoła powołał się na Norwida: "Piękno jest po to, by zachwycało - do pracy. Praca - by się zmartwychwstało".
![]() |
chlor @Gotoxy76 16 maja 2025 18:25 |
17 maja 2025 11:12 |
Prawie jak te które rosną u mnie po ścianie garażu. Trochę jak ta frankovka, ale właściwie jakby bez wcięć "typu palce". Przywiezione przez znajomych z lubuskiego zaledwie dwa lata temu. Może dopiero w tym roku jakieś owoce będą. Mam zdjęcie, ale nie umiem zamieszczać.