-

Trzy-Krainy

Przechadzka po Chmielowie. Cz. 2.

Z miejsca, w którym przerwaliśmy przechadzkę, przelatujemy na chwilę trzy kilometry na zachód, na skraj Chmielowa. Jest tam Buczyna, czyli las porastający skarpę wyżyny lessowej, spadającej pięćdziesięciometrową wysokością w dolinę Kamiennej. W Buczynie już od dawna nie ma ani jednego buka, ale za to rośnie na krańcu lasu, na samym dole, stara osika. Wyróżnia się tym, że w 1990 roku lubił na jej gałęziach przesiadywać puszczyk. Może był to zwykły puszczyk, a może jednak nie zwykły, bo gdyby takie, jak ten, były wszystkie puszczyki, to życie ludzi na ziemi stałoby się zupełnie nieznośne.

Nie wiedział o tym puszczyku o. Havranek (proszę mi wybaczyć, że w innej opowiastce z XVIII wieku też występował, ale takie jest prawo opowiastek, że czas schodzi czasem na drugi plan), co właśnie parę godzin przechadzał się po okolicy i obserwował przyrodę. Właśnie widzimy go, jak przez lornetkę obserwuje tegoż puszczyka. Zaszło jakiś czas temu słońce, więc tak sobie pomaga lornetką, choć puszczyk siedzi na gałęzi może 20 metrów od wędrowca. Biedny zakonnik, nie wiedział, że ten drapieżnik także obserwuje go i to już od dłuższego czasu.

"No, dobrze. Czas iść dalej" - pomyślał i skręcił z drogi prosto na rozległe łąki, zwane Pułankami. Kilometr dalej czerniały wysokie drzewa, porastające teren przyległy do ruin młyna nad Kamienną. "Za parę minut spokojnie tam dojdę" - niemalże szepnął. Ale to była już ostatnia spokojna chwila w najbliższej pół godzinie.

Nagle... "Co je!?" - krzyknął, gwałtownie i bezładnie odganiając się od przeciwnika. I jeszcze raz zamachał rękoma, uchylając głowę i robiąc unik, jak przed ciosem. "To ten puszczyk! Ale trzeba iść dalej. Udało..." - nie skończył. Znów został zaatakowany z powietrza. Trzask! Prask! Nie trafił. Ale odgonił przeciwnika. podniósł leżącą w trawie, nie wiadomo skąd, gałąź i "Ciach! Ciach!"

A tymczasem wszedł w rozpościerającą się nisko nad łąką mgłę. Zastygła półtora metra nad ziemią półmetrowa warstwa mleka. "No pięknie, nic nie widz... A masz!" Szedł dalej tak, że rozglądał się jak sowa, kręcąc głową i tułowiem wokół swojej osi. Gałęzią machał z tyłu głowy cały czas, a oczami wodził na boki, próbując przebić mgłę...

"Aaa! A masz! Czy to się nie skończy? Panie Boże dopomóż!" O. Havranek doszedł już do połowy łąk, a odparł kilkadziesiąt ataków. Puszczyk leciał we mgle, więc nie do zauważenia, a po drugie - bezszelestnie! Zakonnik dostrzegał go dopiero może metr przed twarzą i "Trzask! Prask!" - nie trafiał, ale skutecznie odganiał, nie przestając ostrożnie posuwać się naprzód, by się nie przewrócić.

"O, jakby tu był o. Smetana, to by coś wymy... A masz! A masz! coś wymyślił. A właśnie! Nie ma co marnować czasu. Trzeba się do wykładu przygotowywa... Już ja ci dam!" - odgoniony, nie trafiony. "Jak to idzie? Verum est ens et quod est. Pięknie, prawdą jest byt i to co je... A odlecisz ty stąd! No ale jak to zrozumieć? Bo gdyby iść tą drogą, to... Trzask! Prask!" - o. Havranek podskoczył ponad mgłę. "O, jeszcze ze dwieście metrów. Ale tam może byc gorzej, bo mgła i ciemności pod drzewa... A masz!" - zakonnik spojrzał w lewo. Gdzieś tam, niewidoczna, schowana za bielą, usypiała wieś, Udziców Dolny. Tutaj, czy w okolicy, Węgrzy otrzymali kawałek ziemi, jako nagrodę za udział w bitwie pod Grunwaldem. "Gdybym tak wcześniej krzyknął, może by przyszli z pomocą. Bo Polak, Węgier, dwa... Nużesz ty! Lengyel vodyok, czy jakoś tak? Wracam do wykładu. Prawda każdej rzeczy jest właściwością jej bytu, co go stabili... A masz! Nieźle idzie. Puszczyk niewiele przeszkadza. A wykład się układa. Verum est indivisio esse, et quod est. Tak, to jest to, co poprzedza rację prawdy i w czym prawda ma fundament. A teraz, w czym to się racja prawdy doskona... Uciekaj! Tak, prawda jest adekwatnością rzeczy i rozumu, tak, zachodzi jedność w ten sposób... Piękne słowa: Veritas est rectitudo sola mente perceptibilis, oczywiście, że tylko umysłem można ją uchwycić. A teraz o prawdzie, według skutku wynikającego..." - tak zamyślony szedł o. Havranek i nie zwracał więcej uwagi na puszczyka. Gdy bowiem wszedł pomiędzy drzewa i nieco wyżej, bo ścieżka wiodła groblą, skończyła się łąka, urwała się wisząca nad nią mgła, a puszczyk, uznawszy pewnie, że to już nie jego terytorium, a kolacja stracona, zawrócił cicho jak zawsze, obszedłszy się smakiem. A zresztą, kto zna obyczaje puszczyków, by mógł na to odpowiedzieć? Pewien mój kolega pisał pracę magisterską o puszczykach, ale czy on tutaj zagląda?

"Prawda jest tym, czym coś okazuje się tym, czym jest... Veritas est secundum quam de inferioribus iudicamus. Tak, byt musi zgadzać się z rozumem, a tę zgodność nazywamy adekwatnością rozumu i rzeczy. A może lepszym pojęciem byłaby jedność?..." - tak pobożnie rozmyślając, o. Havranek wstępował już na wiszący most nad Kamienną, czyli tak zwaną Ławę (zrobioną przez dwóch panów jakieś sześćdziesiąt lat temu, trzysta metrów przed młynem), ostrożnie i umiejętnie stąpajac po deskach, a obiema rękami trzymając się stalowych lin. Za chwilę czekała go krótka wspinaczka, dwadzieścia metrów w górę, po stromym urwisku północnego stoku doliny.

A my wracamy spowrotem na dawne miejsce, gdzie zatrzymaliśmy się na krok przed zejściem w dolinę. Bardzo niebezpieczną dolinę...

C.d.n.

 

 

 

 

 

 

 



tagi: prawda  chmielów  dolina kamiennej  puszczyk 

Trzy-Krainy
3 kwietnia 2023 14:36
0     449    2 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

zaloguj się by móc komentować