-

Trzy-Krainy

Opowiastka o pewnej rodzinie i polu.

Około 125 lat temu on i ona zawarli sakramentalny związek małżeński w kościele parafialnym pod wezwaniem świętego Mikołaja w Szewnie. Następnie zamieszkali na terenie parafii w jej rodzinnej wsi, w Chmielowie.

Ich rodzinny dom, gniazdo rodzinne, znajdował się niedaleko od rzeki Kamiennej, akurat tyle, by spacer nad Kamienną, rozejrzenie się wokół i powrót mogły się zamknąć jedną dziesiątką różańca.

Dom położony był na styku dwóch światów, czyli doliny rzeki Kamiennej oraz wyżyny lessowej. Właściwym byłoby tutaj zdefiniowanie pojęcia tej doliny: jest nią obszar, który zalewały wody prawie corocznych powodzi. W świetle takiego określenia pojęcia tej doliny dom wznosił się tuż za jej granicą, czyli na początku wyżyny lessowej.

Pan Bóg błogosławił małżonkom, więc rodzina ubogacała się kolejnymi dziećmi. Rodzinne spacery, gdy to było możliwe, stały się dla niej czymś zwyczajnym, a jednocześnie charakterystycznym i współtworzącym porządek tygodnia. Najważniejszy spacer, niedzielny czy świąteczny, a raczej przejażdżka, prowadził zawsze do Szewny, do kościoła, a przy okazji i na cmentarz szewneński, na groby bliskich.

Chodzić na spacery było gdzie. Choćby i zaraz za polem wznosiła się spora górka. Na szczycie górki, nie porośniętym drzewami, lecz uprawianym jak normalne pole, znajdował się znakomity punkt widokowy na pół wsi i dalszą okolicę. Między innymi widać było górkę po przeciwnej stronie doliny. Na szczycie rosło samotne drzewo, a nad tym drzewem, jakby w powietrzu, rosło drugie nieco mniejsze. W rzeczywistości dzieliła te drzewa odległość dwóch kilometrów, to drugie bowiem rosło sobie niedaleko szczytu trzeciej górki, ale już na Rudce zakolejnej. Zatem te dwa drzewa i człowiek stojący na górce za domem, tworzyli jedną linię. Linię tę przecinała inna, z początków XIX wieku, idąca wzdłuż drogi, gdyż nieco na wschód od domu był i jest nadal figura świętego męczennika Jana Nepomucena, trzymającego w rękach krucyfiks, a kawałek na zachód od domu przydrożny krzyż, także kamienny, obok którego stała kiedyś kuźnia. Ta perspektywa nie straciła swego pewnego znaczenia nawet po stu latach, nawet do teraz.

W razie brzydkiej pogody małżonkowie wychodzili z dziećmi z domu i rozmawiali sobie pod dachem ganku. W czasie tych pogawędek spoglądali czy to na wiejską drogę zaraz za ich furtką, czy to na rzekę, płynącą nieopodal, czy to na ową górkę z samotnym drzewem, która wznosiła się nad poziom zielonej doliny i jakby zapraszała widzów w odwiedziny. Stawała się też czasem celem rodzinnych przechadzek.

Lata mijały, skończyły się rewolucje i wojny pierwszych dwudziestu lat dwudziestego wieku, a dzieci rosły, żenili się i wychodziły za mąż.

Stało się tak, że, jak to mówią ci, co o tym przeczytali lub może dziadkowie jeszcze opowiedzieli, wielu rodzinom "Józef Piłsudski ofiarował górkę na własność". Ta nasza opowiastkowa rodzina otrzymała teren około czterech hektarów. Właśnie tę ziemię, na którą tyle lat spoglądali z odległości pół kilometra, z okien swego domu, czy stojąc na ganku, na szerokich schodach albo w furtce przy drodze.

Do tej pory ziemia ta wyróżnia się wysoką miedzą, jest jakby odkrojona od sąsiednich pól. Na taką rzeźbę wpłynęła zarówno orka, jak i pobieranie dużych ilości żwiru do budowy domów i zabudowań gospodarczych.

Trzeba podkreślić, że ta górka, nazwijmy ją Górką Słoneczną, gdyż ten jej stok ma wystawę południową, należy do całkiem innego "świata", co wznosi się nad doliną, po północnej jej stronie. Pokryta jest bowiem cieńszą w jednych miejscach, a grubszą w innych miejscach, warstwą żwiru.

Górka Słoneczna przyjęła życzliwie nowych gospodarzy, którymi stawała się coraz szersza rodzina. Zaczęli tu się budować niektóre dzieci, mające już swoje rodziny, a wkrótce i wnuki. Większość budowała swoje domy gdzie indziej, zakładając swoje rodziny w innych okolicach Chmielowa, a także w sąsiednich miejscowościach.

Uogólniając, w pierwszej połowie dwudziestego wieku wznoszono niewielkie drewniane, lecz podmurowane, domy, a nieco później zaczęto budować domy murowane z cegły i kamienia, domy większe, mające parter i piętro.

Przykładowo jeden taki dom, podmurowany - tam na dole znajdowała się piwnica, miał jedną część murowaną z kamienia - tu znajdowała się sień i spiżarka, a obok kuchnię i pokój sypialny - to już część drewniana. Ta część miała ściany zewnętrzne z cienkich przeciętych belek o przekroju prostokątnym, od wewnątrz wyłożonych grubym kilkucentymetrowym tynkiem, być może glinianym (?), równym i pomalowanym. Ścianę między kuchnią i pokojem stanowił głównie piec kaflowy z kominem, a resztę - cienka ściana z desek, też otynkowana i pomalowana; chociaż cienka, jednak na tyle wytrzymała, że mogła utrzymać zawieszone na wieszaczku... skrzypce. Od zewnątrz zaś najpierw była warstwa izolacyjna, też kilkucentymetrowa, a dalej - już od zewnątrz - zamknięta poziomymi, pomalowanymi na brązowo, deskami. Nad strychem zaś zwieńczał dom dach kryty eternitem płaskim.

W pierwszym zatem rzucie budowano małe domy, w drugim już duże, murowane, a razem kilkanaście. Ładna kolonia.

Drugim bogactwem ziemi, prócz żwiru, była glina i każdy mógł podjechać wozem, albo podejść z wiaderkiem i trochę tej gliny ukopać na budowę pieca, czy, po jego oczyszczeniu, zakleić ubytek. Glina, występująca w rogu pola, na kilku, czy kilkunastu arach powierzchni, powodowała z jednej strony, że ziemia była tutaj żyźniejsza, ale z drugiej strony nie przepuszczała wody. Dotąd występuje to zjawisko, że wodę, nawet w upalne lato, można znaleźć na głębokości szpadla. Radzono sobie tak, że kopano płytkie rowki, co odprowadzały nadmiar wody. Niektórzy też zakładali niewielkie oczka wodne. W 1984 roku w pewnym ogrodzie (ogrody i warzywniaki zakładane były w dolnej, żyźniejszej, części pola) zrobiono proste oczko wodne, lecz akurat w tej części, gdzie nie było gliny. Zagłębienie 1m na 2m wyłożono kilkuwarstwową folią, nalano dziesięć wiader wody i po jednej (nie zmyślam) minucie... pojawił się w niej pływak żółtobrzeżek, który bardzo szybko pływał w tej wodzie jak najęty, tam i z powrotem. Czas płynął i płynął, zadziwieni widzowie poczęli się rozchodzić do innych zajęć, a on pływał i pływał, ustanawiając rekordy obiektu. To oczko, w nieco innej formie, istnieje do tej pory, a pozostałe dwa są w części gliniastej i nieustannie są zasilane wodą.

Woda. Nie wszędzie był nadmiar wody tuż pod powierzchnią. Na większości pola rośliny cierpiały na jej niedobór. Stąd studnie, kopane przy domach, dochodzące aż do skały, gdyż podstawę góry stanowi piaskowiec, zaopatrywały w wodę nie tylko ludzi i zwierzęta gospodarskie, ale były źródłem, z którego czerpano wodę do podlewania ogrodów.

Na zdecydowanej większości pola siano żyto lub sadzono ziemniaki. Na przemian. Na słabej pozaklasowej glebie plony uzyskiwano dzięki nawożeniu obornikiem. Dopóki były zwierzęta hodowlane, istniały pola żyta i ziemniaków. Dochodziły do tego jeszcze łąki. Podtrzymywały ten system wielkie zakłady przemysłowe, zwłaszcza w Ostrowcu Świętokrzyskim. Kto pracował na pierwszą zmianę, wracał autobusem lub pociągiem na piętnastą, jadł obiad, przebierał się i szedł pracować na pole. Kto na drugą, ten do południa pracował na polu czy w gospodarstwie. Gdy poupadały zakłady, młodzi ludzie powypadali z tego systemu. Łąki zaczęły zarastać, bo nie hodowano już zwierząt. Skutkiem było też zakończenie uprawy pól na żwirze, na którym z czasem sadzono coraz więcej dębów, sosny i brzóz. Ogrody upodobniły się do parków, czy ogrodów botanicznych, a produkcja owoców i warzyw znacznie się zmniejszyła.

Wtedy to, we wrześniu 1995 roku, podczas kopania wąskich rowów pod wodociągi, odkryto dymarkę. Całą, pełną stopionego żelaza, nie zniszczoną dymarkę. Przyjechali przedstawiciele chyba z dwóch muzeów, z Ostrowca i może z Kielc, nanieśli na mapy znalezisko i odjechali.

Dymarka znajduje się na głębokości 2 m. Ma ok. 1 m wysokości, średnicy w najszerszym miejscu ok. 40 cm. Liczy sobie około 1850 lat i, znów przysypana ziemią, spoczywa kilka metrów od jednego z domów. Pięknie tak odkryć koło domu coś takiego i zastanowić się nad tym, że kiedyś, tak dawno, żyli tutaj ludzie, i chociaż ciężko pracowali, to wytwory ich pracy, biorąc ówczesne okoliczności geopolityczne, nie służyły raczej celom pokojowym. Gdy wojny się skończyły, miejsce to zostało opuszczone, górka zarosła lasem, a dymarkę na jej zboczu, z biegiem czasu coraz bardziej przykrywał piasek kolejnymi warstwami, aż do głębokiego ukrycia. Do czasu.

Ludzie, którzy w tym miejscu żyli być może nawet paręset lat, chyba nie wiedzieli, że ktoś się nimi zainteresuje z powodu jednej znalezionej rzeczy. Ale ponieważ na tym świecie wszystko przemija, to również i w tym samym miejscu szykują się kolejne zmiany. Ma powstać, planowana jeszcze przed 2015 rokiem, obwodnica Ostrowca Świętokrzyskiego. Wariant obwodnicy prowadzący ją przez łąki, pola i zadrzewienia, zamieniono na wariant przez środek wsi. Tak więc niektóre domy z pola naszej opowiastki będą musiały zniknąć, ludzie będą musieli się wyprowadzić gdzie indziej, nie mówiąc już o lesie, paru bogatych ogrodach, a nawet poczciwej wysokiej miedzy. Ktoś, kto urodził się w pierwszym domu ("którego już dawno nie ma" - tak mi mówiono, ale to była pomyłka, więc ten dom jest nadal i jest zamieszkały), zbudowanym na polu Słonecznej Górki, jedyny żyjący z tych, co się tam urodzili, będzie bodajże jako pierwszy musiał się przeprowadzić gdzie indziej.

Życie na ziemi jest bardzo dynamiczne i człowiek podejmuje ciągłe wyzwania, by dojść do naszej wiecznej Ojczyzny w niebie. Taką wniesiemy tam Polskę, z jak wielką świętością tam wejdziemy. Dlatego trzymajmy się Pana Jezusa i Jego Kościoła świętego.



tagi: wieś  rodzina  chmielów 

Trzy-Krainy
28 marca 2023 22:19
11     1076    9 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

MarekBielany @Trzy-Krainy
28 marca 2023 22:25

Tak było.

Daj Boże przetrwało.

 

 

zaloguj się by móc komentować

Trzy-Krainy @MarekBielany 28 marca 2023 22:25
28 marca 2023 22:28

Za wszystko Bogu niech będą dzięki.

zaloguj się by móc komentować


damian-wielgosik @Trzy-Krainy
29 marca 2023 09:36

Pierwsze akapity jakby Ojciec raj opisywał. Po puencie i końcówce zaś uświadomienie, że Pan Bóg znacznie więcej nam przygotował po śmierci. Ani oko nie widziało... Bóg zapłać!

zaloguj się by móc komentować

Trzy-Krainy @Trzy-Krainy
29 marca 2023 09:55

Nic dodać, nic ująć. Bóg zapłać.

"Bo z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę" (Mdr 13,5).

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @Trzy-Krainy
29 marca 2023 10:52

Bóg zapłać. 

zaloguj się by móc komentować

atelin @Trzy-Krainy
29 marca 2023 10:56

Świente. A skąd nick?

zaloguj się by móc komentować

Trzy-Krainy @Matka-Scypiona 29 marca 2023 10:52
29 marca 2023 11:51

Zawsze Panu Bogu dziękujmy.

zaloguj się by móc komentować

Trzy-Krainy @atelin 29 marca 2023 10:56
29 marca 2023 11:54

Bóg zapłać. No i jak tu się ukryć przed nawigatorami? Nie da się, nawet to rozszyfrują :)

zaloguj się by móc komentować


atelin @Trzy-Krainy 29 marca 2023 11:54
29 marca 2023 14:53

Miało  być: świetne.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować