5. przechadzka brwinowska. Lublin.
Pięknie rozpoczął się pewien lipcowy dzień. Modlitwa brewiarzowa, a następnie Msza święta. Bez kazania tym razem, bo już czekał samochód, szybko na dworzec PKP, kęs bułki z masłem i żółtym serem i zaraz trzeba było wsiadać. Do Żyrardowa. Czy tym razem będzie pociąg do Lublina? Ostatnio odwołano. Jest.
Kiedy pociąg, bardzo zresztą punktualny, opuścił Puławy, krajobraz za oknem przemienił się w ciągu kilku chwil. Wyżyna Lubelska. Delikatne niewielkie pagórki i doliny lessowe. Małe i malutkie pola, mnóstwo małych plantacji porzeczek, których równe rzędy w kształcie fal i łuków podkreślały ukształtowanie terenu. Gospodarstwa przystrojone w gęstą ciemną zieleń ogrodów, na tle której wyróżniał się decydujący motyw czy temat krajobrazu: złoto zbóż. Złoto zbóż w pełnym słońcu. Tak wcześnie w tym roku.
W Lublinie niestety zabłądziłem, ale pytani ludzie z wielką serdecznością i jasnością tłumaczyli, jak dotrzeć na ten czy inny przystanek, a nawet jakim autobusem osiągnąć kolejny cel, w którym trzeba było załatwiać sprawy. Przecież wiadomo, że miejscowi wiedzą lepiej. I ta niesamowita serdeczność.
Plac Litewski. Swego czasu pewien ksiądz na Łotwie pokazał mi świeży dokument od Prymasa Polski, za rozwój kultury polskiej, z okazji 440 rocznicy zawarcia Unii Lubelskiej. Na terenie jego paru parafii nasza grupa pieszej pielgrzymki do Agłony była przyjmowana z wielkim sercem, karmiona i mogła solidnie odpocząć. Plac Litewski i Krakowskie Przedmieście to coś jakby XXII wiek. Ale okoliczni mieszkańcy, czy chcą czy nie, wieczorami aż do późna w noc, muszą słuchać głośnych występów. "Protestanci i Murzyni opanowali Plac" - mówią. "Chyba zjeżdżają się z całej okolicy. Nie można spać". Dobrze, że nie codziennie. Gdy nie ma występów, jest to takie ciche miejsce. A wchodząc do kościoła czy kaplicy, tym bardziej już prawie nic z zewnątrz nie przeszkadza w skupieniu. Ale i tak o skupienie trzeba się starać i walczyć o nie codziennie, by pracować duchowo i współpracować z Bogiem. Raz młodzi zakonnicy zapytali starego ojca, jak się modlić w pociągu, czy w autobusie? Gdy wokół tylu ludzi, hałas i ruch? Bardzo prosto - odpowiada ojciec - otwierasz brewiarz albo bierzesz różaniec i się modlisz!
W autobusie słychać różne języki: hiszpański, francuski, angielski, niemiecki. Młodzież. Głośna, ale trochę nieporadna. Głośna, a nie potrafiąca zacząć rozmowy z miejscowymi, czy z kierowcą - może o kupno biletu? Czasami ktoś odważniejszy używa języka gestów i tym można się porozumieć. Trzeba powoli żegnać się z serdecznym miastem, bo takimi są ludzie. Plac przed dworcem PKP też jest na poziomie XXII wieku.
Kiedy przysiadłem na krześle w poczekalni, podeszła do mnie najpierw - jak się okazało - misjonarka. Okazało się też, że kilka lat z ich stowarzyszeniem współpracowałem i pola działalności się zazębiały. Za chwilę podeszła jeszcze jedna - jak się okazało - misjonarka, siostra zakonna, która pracuje na misjach wiele tysięcy kilometrów od Polski. Mówię jej, że my codziennie modlimy się za pewnego chorego misjonarza, który leczy się w Polsce... A ona: "Znam go! On jest wikarym w parafii, w której posługuję!" No proszę, jaki ten świat mały. Jak to Pan Bóg pokierował i zorganizował półgodzinne spotkanie misyjne. Każda z osób pojawiła się na dworcu z innego kierunku, by za chwilę wsiąść do pociągów w innych kierunkach. Jak taką gęstą misyjną rozmowę oddać w kilku zdaniach? To niemożliwe.
Pociąg rusza. Piękne pagórki nabierają zieleni. Wieczorne, schowane za obłokami słońce, nie błyszczy teraz złotem zbóż, ale przyćmione światło pogłębia zieleń, a długie cienie są jak kreski zasypiającego malarza: nazbyt wydatne i przesadne. Z wysokości okna pędzącego pociągu, i to jeszcze po wysokim nasypie, horyzont tej bajecznej krainy oddala się na wiele kilometrów. I jak tu przyrównać horyzont brwinowski, czy podkowiański, który tworzą szczyty koron drzew rosnących na rzut kamieniem, za którym to horyzontem jest źródło światła dziennego?
Na Wschodniej uciekło mi kilka pociągów. Nieważne, kto tu był winny.
Brwinów. Samochód, którym rano jechałem na dworzec, już się w ciągu dnia popsuł. Więc pół godziny na piechotę dla zdrowia. Byleby nie było dzików. Byleby nie było dzików... Niestety, są. Tak blisko do klasztoru. Aż się rusza na późnowieczornej uliczce w lesie. Lochy stoją i patrzą, warchlaki śmigają, a z drugiej strony w krzakach reszta stada, hałas przy buchtowaniu ogromny. A ja idę środkiem i głośno tupię sandałami. Wreszcie osiągnąłem krzyż na Kępińskiej róg Jodłowej. Za chwilę klasztor. Różaniec, Koronki do Bożego Miłosierdzia bardzo pomagają. I nie tak, jak niewłaściwie opowiedział dominikanin świadkowi w pociągu, na pytanie: "czemu pan odmawia to? - Bo mniej trzęsie! - Aaa..." Różaniec pomaga w skupieniu się, w ogarnięciu także ludzkiej cielesności i duszy, by je poddać duchowi ludzkiemu. I tak, panując na sobą, człowiek poddaje się Bogu.
Jest furta klasztorna, ale nie wziąłem klucza. Więc nasuwa się porównanie: modlitwa to klucz do Boga. Zawsze, zawsze Bóg ją w człowieku wzbudza. W końcu w klasztorze. Deo gratias!
tagi: modlitwa lublin brwinów kościół i misje
![]() |
Trzy-Krainy |
5 lipca 2024 21:44 |
Komentarze:
![]() |
MarekBielany @Trzy-Krainy |
5 lipca 2024 22:49 |
Spytam. Czy te dziki w Brwinowie przechodziły przez ulicę po pasach ?
P.S.
Z Brwinowa w przeciwnym kierunku na Grodzisk też się pojawiają pagórki.
![]() |
Trzy-Krainy @MarekBielany 5 lipca 2024 22:49 |
5 lipca 2024 23:18 |
"Czy te dziki w Brwinowie przechodziły przez ulicę po pasach ?" - Nie, po płytkach, bo tam nie ma asfaltu.
Co do pagórków, to nie wiem, panie Marku, ale co less, to nie piach.
![]() |
MarekBielany @Trzy-Krainy 5 lipca 2024 23:18 |
5 lipca 2024 23:27 |
Less to nie pioch.
Płytki do przechodzenia ?
Z lessu ?
P.S.
Ponad półwieku patrzyłem na zmagania na piachu. I kto by pomyślał, że to sandomierskie.
![]() |
gabriel-maciejewski @MarekBielany 5 lipca 2024 23:27 |
6 lipca 2024 06:14 |
Panie Marku, jest Pan co prawda komplementowany przez kolegę Szczodrachę, ale chciałbym, żeby Pan zwrócił uwagę na fakt, że wielu czytelników nie rozumie, co Pan chce wyrazić tymi komentarzami. Ja, przyznam ze wstydem, także
![]() |
Szczodrocha33 @gabriel-maciejewski 6 lipca 2024 06:14 |
6 lipca 2024 06:27 |
"Panie Marku, jest Pan co prawda komplementowany przez kolegę Szczodrachę, ale chciałbym, żeby Pan zwrócił uwagę na fakt, że wielu czytelników nie rozumie, co Pan chce wyrazić tymi komentarzami. Ja, przyznam ze wstydem, także"
Ja muszę wyznać że z tymi moimi komplementami to niezupełnie jest tak okej.
Po prostu z przekory, jak trzpiot, albo ladaco nie przymierzając, próbuję skomunikować się z panem Markiem używając jego języka.
A powiedzieć że jest język ezopowy to stanowczo za mało.
Czuję się tak jakbym z łysym za łeb się darł.
Widać ten typ tak ma, jak mawiał mój znajomy naprawiający lodówki.
![]() |
Aleksandra @Trzy-Krainy |
6 lipca 2024 18:30 |
Pięknie napisane:) Dziękuję.
Nawet udalo mi się - z wrażenia - zalogować, chociaż nijak nie mogłam sobie przypomnieć hasła...
Podróże pociągiem to magia - od dziecka uwielbiam!
A Lublin - wszystko prawda. Ostatnio byłam tam na pogrzebie, na Lipowej, w styczniu, w bieli zatem a nie w zieleni, ale też - choć smutno - było tak właśnie - od serca, i pięknie.
![]() |
Trzy-Krainy @Aleksandra 6 lipca 2024 18:30 |
6 lipca 2024 20:05 |
Bóg zapłać Pani za komentarz i za tyle poruszonych wątków. Sama jazda pociągiem - to już jest cud Boży - od strony technicznej wskazuje na porządek świata stworzonego przez Boga, niezmienialność i stałość praw fizycznych itp. np. na styku kół i szyn, jak grawitacja, geometria, wektory sił, a nawet nieistnienie ewolucji.
Na cmentarzu na Lipowej kilka razy w życiu byłem. Kiedy Sanguszko wybudował kapucynom kościół i klasztor przy Krakowskim Przedmieściu, a w tym roku w maju minęło już 300 lat od ich przybycia do Lublina (to był czwarty klasztor po Warszawie, Krakowie i Lwowie), to teren obecnego cmentarza był, zdaje się, w mieście Wieniawa. Została po nim tylko nazwa niewielkiej uliczki - bocznej Krakowskiego Przedmieścia. Było też wtedy jeszcze jedno miasteczko - Czwartek, bo w czwartki były targi, z kościołem św. Mikołaja, ale to na wzgórzu naprzeciw Starego Miasta.
![]() |
MarekBielany @gabriel-maciejewski 6 lipca 2024 06:14 |
6 lipca 2024 23:15 |
Taki tam defekt.
Lubię książki, ale brak czasu na studiowanie. Wszystkich.
Najprościej.
Warto nawet przekartkować, aby coś się wyjaśniło ...
![]() |
Szczodrocha33 @MarekBielany 6 lipca 2024 23:15 |
7 lipca 2024 07:15 |
Panie Marku, proszę mi uwierzyć na słowo.
Pan jest jak Sindbad.
Po prostu żyje się z panem weselej.
![]() |
MarekBielany @Szczodrocha33 7 lipca 2024 07:15 |
7 lipca 2024 23:25 |
Był taki serial.
Żyje się jak żyje.
Ja bym nie się nie weselił.
Ja dwa razy zmoczyłem pacyfik, ale atlantyku ...
Przeleciałem.