-

Trzy-Krainy

Północne Inflanty Polskie, czyli zielone latorośle Kościoła.

 

Północne Inflanty Polskie, czyli zielone latorośle Kościoła.

  1. Archidiecezja Mohylewska.

Za „Słownikiem Geograficznym”: Archidiecezja Mohylewska. „Po przejściu Białorusi przy pierwszym rozbiorze Rzeczypospolitej pod panowanie Rosji, ukazem cesarzowej Katarzyny z dnia 4 grudnia 1772 roku utworzona została pierwsza w Rosji diecezja katolicka, pod nazwą białoruskiej, pod zarząd której poddane zostały: Inflanty, województwo połockie, witebskie, mścisławskie i mińskie. Biskupem mianowany był Stanisław Bohusz Siestrzeńcewicz, kanonik wileński, biskup melleński in part. infid., na stolicę przeznaczono mu Mohylew. Według wykazu sporządzonego w 1776 roku diecezja obejmowała 146 parafii, obsługiwanych po większej części przez zakonników różnych reguł; pod zarządem księży świeckich było zaledwie 60 kościołów. Biskupstwo białoruskie jednak niedługo trwało, w 1784 roku bowiem zostało kanonicznie urządzone jako arcybiskupstwo mohylewskie przez nuncjusza papieskiego arcybiskupa Archeti. Mohylewska archidiecezja kilkakrotnie zmieniała swe granice. (…) W dekrecie zakreślającym nowe granice archidiecezji z 1850 roku jest wymienionych 164 parafii, prawie wyłącznie zarządzanych przez księży świeckich. Według wiadomości urzędowych w 1879 roku było kościołów parafialnych 168, duchowieństwa 328 osób, wiernych 433542. Podług katalogu duchowieństwa przy rubryceli za 1881 rok stan mohylewskiej archidiecezji tak się przedstawia [TK.: przedstawiam tylko jeden dekanat, gdyż w tej notce będzie kilka słów o niektórych kościołach znajdujących się na jego terytorium]: (…) 17. Dekanat za-lucyński: a) Małnów, 3839 wiernych, 1 kościół, 1 kaplica; b) Poszmucew, 2205 wiernych, 1 kościół; c) Stygłów, 2964 wiernych, 1 kościół; d) Neuterany, 6309 wiernych, 1 kościół; e) Birże, 5334 wiernych, 1 kościół, 6 kaplic; f) Bołowsk, 2762 wiernych, 1 koścół; g) Marienhauz, 4862 wiernych, 1 kościół; h) Bałtynów, 4080 wiernych, 1 kościół; i) Bierżygał, 3619, 1 kościół. (…) Arcybiskup mohylewski ma urzędowo nadany sobie tytuł metropolity wszystkich kościołów katolickich w cesarstwie rosyjskim; nadto posiada przywilej używania purpury, wyjednany arcybiskupom mohylewskim u papieża Piusa VI przez cesarza Pawła I. Arcybiskupi rezydowali zwykle w Petersburgu, jako prezesi kolegium katolickiego. Od 1873 roku poczęli tam mieszkać stale, dokąd też przeniesiono konsystorz i kapitułę, składającą się z 6 prałatów i 4 kanoników”.

Marian Radwan w „Repertorium” tak pisze o początkach archidiecezji mohylewskiej: „Dzieje Kościoła rzymsko-katolickiego w Cesarstwie Rosyjskim ściśle wiążą się z powstaniem w 1783 roku archidiecezji mohylewskiej, którą poprzedza epizod niekanonicznej diecezji białoruskiej, powołanej do istnienia przez Katarzynę II, po pierwszym rozbiorze Rzeczypospolitej. W jego wyniku w skład Imperium, nie licząc prawosławnych, weszło około 500000 unitów i 100000 katolików obrządku łacińskiego. To ci ostatni przede wszystkim znaleźli się w granicach utworzonej przez abpa Jana Andrzeja Archetti, nuncjusza, archidiecezji mohylewskiej. Terytorialnie obejmowała ona ziemie nie tylko świeżo przyłączone, ale całość ziem rosyjskich. Formalną siedzibą nowego arcybiskupstwa był Mohylew, chociaż faktycznie jego pierwszy ordynariusz i metropolita Stanisław Siestrzeńcewicz urzędował głównie w stolicy – Sankt-Petersburgu. Ostatecznie w 1869 roku z Mohylewa do Sankt-Petersburga została przeniesiona siedziba metropolii, kapituła, konsystorz i archiwum”.

Bogumił Szady w swoim „Rozwoju struktur parafialnych” pisze: „Do I rozbioru Polski w 1772 roku działalność Kościoła katolickiego w Cesarstwie Rosyjskim miała charakter misyjny. Ludność Rosji była prawie wyłącznie prawosławna. Misje jezuickie w Moskwie i Petersburgu dały początek pierwszym parafiom, które powstały w tych miastach w pierwszej połowie XVIII wieku. Miało to związek z polityką „otwartych drzwi” cara Piotra I oraz ukazem zezwalającym na budowę kościołów katolickich w Imperium Rosyjskim z 1705 roku. Ustrój Kościoła katolickiego w Petersburgu, Moskwie, a potem w całym Cesarstwie regulowała początkowo „Ordynacja Kościoła rzymskokatolickiego petersburskiego” z 1769 roku, która podporządkowała kościoły katolickie istniejącemu od 1717 roku Justickolegium dla Liwonii, Estonii i Finlandii (…).

Dzieje metropolii mohylewskiej między 1783 rokiem a 1798 rokiem cechują liczne zmiany organizacyjne mające związek z włączaniem do państwa rosyjskiego kolejnych części (…) terytorium Rzeczypospolitej. Na obszarze tym funkcjonowały struktury Kościoła łacińskiego, którego diecezje były związane z metropoliami lwowską i gnieźnieńską. To właśnie te struktury, poza wcześniej już istniejącymi w Imperium Rosyjskim nielicznymi kościołami katolickimi obrządku rzymskiego, stanowiły zalążek powołanej w 1783 roku archidiecezji i metropolii mohylewskiej (wcześniej tzw. biskupstwa białoruskiego, od 1774 roku). Dokumenty powołujące biskupstwo białoruskie, w tym wyznaczenie na biskupa Stanisława Siestrzeńcewicza, wyraźnie stwierdzały, że nowa diecezja ma obejmować wszystkie kościoły katolickie w Rosji, włącznie z terenami przyłączonymi w I rozbiorze. Faktycznie jednak biskup mohylewski (białoruski) sprawował jurysdykcję jedynie na ziemiach przyłączonych w wyniku I rozbioru do Rosji. Inne placówki katolickie w Cesarstwie, np. kościoły Petersburga i Moskwy, tak jak wcześniej były podporządkowane Justickolegium protestanckiemu dla Inflant, Estonii i Finlandii.

Dość trudno określić pierwotną sytuację organizacyjną metropolii mohylewskiej. Artykuł Władysława Knapińskiego w ‘Encyklopedii kościelnej’ wspomina o wykazie przygotowanym przez biskupa Siestrzeńcewicza w 1776 roku, czyli jeszcze przed oficjalnym powołaniem arcybiskupstwa. Miał on potwierdzać funkcjonowanie 149 parafii zarządzanych głównie przez duchowieństwo zakonne. Pod zarządem kleru świeckiego winno być zaledwie 60 świątyń. Niestety źródło tej informacji nie jest znane. Nie udało się także dotrzeć do schematyzmu archidiecezji mohylewskiej z 1786 roku, wzmiankowanego w opracowaniu Augustina Theinera. W swojej relacji złożonej do Rzymu w 1789 roku bp Siestrzeńcewicz wymienia tylko 22 świątynie, które ‘post praecedentem dictam meam relationem supervenerunt’” (doszły po poprzedniej mojej relacji). W tabeli „Liczba kościołów parafialnych i filialnych zajętych przez Rosję w latach 1772-1795” podano, że w sumie były to 693 kościoły parafialne (w tym parafii zakonnych) i 587 kościołów nieparafialnych (filialnych i zakonnych), razem 1280 kościołów. W Inflantach (Kurlandia, Semigalia i Inflanty Polskie, które bardziej nas tu interesują), odpowiednio: 33 (z parafią w Rydze), 50 i 83.

Przed 1798 rokiem władze carskie nakazały dostosowywać granice poszczególnych dekanatów do granic powiatów (ujezdy). Po zawarciu konkordatu w 1847 roku granice diecezji zostały zamknięte w granicach guberni. Kościoły w miejscowości Maryenhauz (Maryenhausen) i okoliczne miały w ramach archidiecezji mohylewskiej następującą przynależność dekanalną: 1803-1820 dekanat zalucyński; 1820-1880 dekanat lucyński; 1880-1914 dekanat zalucyński.

I dalej za „Słownikiem Geograficznym”: „Co się tyczy zakładów naukowych, niegdyś były w archidiecezji mohylewskiej cztery seminaria. Najliczniejsze z nich było w Krasławiu, gdzie głównie przygotowywano duchownych dla Łotyszów. Inne seminaria były w Mohylewie, Białymstoku i Zwienigródku, w guberni kijowskiej. Kierownictwo wszystkich powierzone było zgromadzeniu księży misjonarzy. Najmniej liczne seminaria były w Białymstoku, gdzie był fundusz na utrzymanie 5 kleryków, i Zwienigródku na 6. Na schyłku 1843 roku zniesione zostały seminaria w Krasławiu, Zwienigródku i Białymstoku i połączone z mohylewskim. Wkrótce jednakże seminarium mohylewskie przeniesiono do Mińska i połączono razem z tamecznym diecezjalnym. Klerycy kształcili się wspólnie, a przy wyjściu z zakładu rozdzielali się na dwie diecezje. W 1879 roku założono w miejsce dawnego seminarium na 40 alumnów w Petersburgu, gdzie też istnieje akademia duchowna, przeniesiona w 1842 roku z Wilna, licząca 33 alumnów (w tej liczbie 20 z Królestwa Polskiego) i 12 profesorów (…)”.

 

  1. Majątek i kościoły w Maryenhauzie.

W 1945 roku wieś Vilaka otrzymała prawa miejskie od nowych władz sowieckich. Prawdopodobnie wówczas została ustalona jej nazwa na „Vilaka”, gdyż używano też nazwy „Vilaki”. Państwo łotewskie, około ćwierć wieku temu, usunęło wcześniejszą wielowiekową nazwę Maryenhauz.

Za „Słownikiem Geograficznym”: Maryenhauz, „po niemiecku Marienhausen, po łotewsku Marinauza, wieś, dobra i miasteczko nad jeziorem tegoż imienia w Inflantach polskich. (…) Miasteczko stanowi właściwie tylko osadę; zwraca ono na siebie uwagę zwaliskami warownego niegdyś maryenhauzeńskiego klasztoru, przerobionego w XVI stuleciu na zamek obronny. Resztki ruin znajdują się na wyspie śród wspomnianego powyżej jeziora. W zeszłym wszakże wieku, za czasów kasztelana Hylzena, słynnego kronikarza Inflant, zamek ten zdezolowany, jak się wyraża zacny nasz kronikarz, groźnie jeszcze z głębi wód wyzierał. Widok ruin tego zamczyska od strony jeziora, rysowany z natury w roku 1797 przez znanego badacza starożytności inflanckich, Jana Krzysztofa Brotzego, podaje książka „Inflanty Polskie”, str. 130. Warowny klasztor założył w M. trzeci z rzędu arcybiskup ryski Joannes de Vechte w roku 1295, a siedemnasty arcybiskup, pobożny lecz słaby Gaspar Linde od fundamentów wzniósł go na nowo roku 1509. W lat kilkadziesiąt później klasztor ten przerobionym został na pograniczny zamek obronny w ziemiach wyłącznie arcybiskupich, nie należących wcale do zakonu krzyżackiego. Wilhelm margrabia brandenburski, ostatni na pół zlutrzony arcybiskup ryski, poszedł za przykładem mistrza krzyżackiego Gotarda Kettlera i obaj, zgodnie już, całą swą obszerną ziemię a z nią i stronę zwaną Livonia australis, oraz wszystkie jej zamki obronne oddali pod opiekę króla polskiego Zygmunta Augusta. Arcybiskupi gród M. wraz z krzyżackimi zamkami Dyneburgiem, Rzeżycą i Lucynem roku 1559 najprzód jako zastaw, za koszta wojenne, przeszedł w posiadanie rzplitej polskiej, a po wcieleniu do niej całych dawnych Inflant stał się częścią jej posiadłości. W roku 1569 oblegały go wojska rosyjskie. Osadę zamkową składali wyłącznie Litwini, którymi dowodzili Jan i Aleksander Połubińscy. Dzielni Litwini nie tylko zmusili oblegających do ucieczki, ale pędzili za nimi aż do miasta Izborska, które szturmem wzięli, zabrali tam mnóstwo ludzi w niewolę, a pomiędzy innymi i wodza Naszczokina. Moskwa usiłując posiąść te strony, zdobyła w roku 1577 M., zburzyła silną wówczas warownię, mieszkańcy zaś uprowadzeni zostali do niewoli. Polacy za Stefana Batorego, na mocy traktatu 1582 roku odzyskali go znowu i zaraz utworzono tu oddzielne starostwo. Przy zawarciu przymierza pomiędzy Polską a Rossyą w roku 1582 znajdowało się w zamku maryenhauskim dział 7, hakownic 8, moździerzy 2, z których jeden był nadpsuty. Zamek warowny, na nowo umocniony, stał się siedzibą starostów maryenhauskich. W roku 1598 rezydował jako starosta w nim Mikołaj Suchodolski. Wszakże już po kilkunastu leciech królewszczyzna ta, zawsze jako starostwo, przechodzi do Jana Karola Chodkiewicza, który nader rzadko tutaj przebywał. Za czasów rzplitej starostwo maryenhauskie płaciło kwarty 6456, hyberny zaś 800 złotych. Zamek ten pograniczny w wojnach szwedzkich wielokrotnie ciężko ucierpiał, a na początku XVIII stulecia w czasie wielkiej północnej wojny, zupełnie zburzonym został. Starostą maryenhauskim był w owej burzliwej epoce spokojny szambelan czyli, jak wówczas jeszcze mawiano, podkomorzy nadworny Augusta II, Jerzy Konstanty Huelsen de Eckeln, który swój chwalebny żywot zakończył w Gdańsku a pogrzebionym został w kościele słynnego klasztoru oliwskiego pod Gdańskiem, gdzie dotąd zwraca na siebie uwagę podróżnych wspaniały grobowiec, którym jeden z synów utrwalił tam jego pamięć. Odtąd M. był już prawie dziedzicznym w domy Hylsenów. Gdy w pierwszych latach panowania Augusta II wspomniany powyżej szambelan Jerzy Konstanty Huelsen (piszący się następnie Hylzen) został ojcem drugiego syna, Jana Augusta, późniejszego naszego kronikarza, starostwo maryenhauskie dla niego zawczasu już przez rodziców przeznaczonym zostało. Młody jeszcze bardzo Jan August Hylzen otrzymał przywilej z kancelarii królewskiej, na mocy którego nabył pewnych praw do starostwa, w razie, gdyby ojciec chciał przelać na niego swój urząd, ale od chwili wydania tego przywileju mógł już wszędzie młody Hylzen przed trybunałem i po grodach nazywać się starostą maryenhauskim. W roku 1744 król August III mianował go kasztelanem inflanckim i odtąd ten starosta maryenhauski zasiada w senacie. Zwyczajem panów polskich J. A. Hylzen pod starość wyrabiał u króla przywileje dla synów swoich na posiadanie starostwa. Nie ustępował im jeszcze władzy, ale zapewniał po sobie dziedzictwo przez tak zwane jus communicativum albo przez expektatywę. Tak ustąpił Parchowa na Pomorzu, gród Brasławski na Litwie a Maryenhauszczyznę w Inflantach. Ostatnia dostała się młodszemu jego synowi, Justynianowi Hylzenowi, który służył w szeregach wojsk rzplitej jeszcze za czasów króla elektora i miał rangę generał-majora. Dla niego ojciec aż dwa razy wyrabiał przywilej na starostwo maryenhauskie, raz za króla Augusta III, a drugi raz już za Stanisława Augusta. Tenże Justynian Hylzen był posłem z księstwa inflanckiego na sejmie elekcyjnym i podpisał wybór ostatniego króla polskiego nie tylko jako wojewodzic miński, ale także jako starosta maryenhauski. Na kilka miesięcy przed śmiercią ustąpił mu rzeczywiście z M., kronikarz Inflant, wówczas już wojewoda miński. Rezydował wszakże Justynian w tym starostwie tylko do śmierci ojca, zmarłego w Warszawie 14 lutego 1767 roku i w tymże roku w Dagdzie pogrzebionego (ob. art. Dagda w niniejszym Słowniku, tom I. str. 892 i 893). Odtąd Justynian Hylzen, komandor maltański, ostatni starosta maryenhauski, osiada w stolicy rozległych posiadłości ojcowskich, w pałacy dagdzieńskim, gdzie po jedenastu leciech roku 1778 umiera, jedynego tylko zostawując syna Idziego. Po śmierci tego ostatniego starosty maryenhauskiego, który prawa swoje na starostwo synowi przekazać nie zdołał, Maryenhauz z całym swym obrębem, jako królewszczyzna, przeszedł do panującej już wówczas nad krajem Katarzyny II, a cesarzowa rozległy okręg maryenhauski [stroje ludności w Marienhauzie w 1797 roku] zasłużonemu swemu dygnitarzowi Jełaginowi na prawie wieczystym oddała. Wdowa Jełagina wkrótce przelewa swe prawa na zięcia Buturlina, którego rodzina częstokroć przez czas dłuższy posiadłości maryenhauskie zamieszkiwała. Składały się one wtedy nie tylko z dzisiejszej maryenhauszczyzny, ale i z otaczających ją rozległych dóbr, jako to: Bołowsk, Kudep, Szkiełbany, Baltynowo, Ruskuły i t. p. i w całej tej masie, obejmującej przeszło 163776 dziesięcin, jeszcze przed rokiem 1820 przez Buturlinów niejakiemu Szymonowi Horożańskiemu sprzedane zostały. Ten zaś, nie mogąc się utrzymać przy tylu rozległych dobrach, w kilka lat potem ogranicza się na posiadaniu Bołowska, Szkiełban i Baltynowa, a występuje z Ruskuł i Maryenhauzu, z których to majętności pierwsza prawem kupna przechodzi do zagranicznego szlachcica hrabiego Teodora Kellera, Maryenhauz zaś w roku 1824 ostatecznie nabywa Ignacy Lipski, rodem z Połockiego; po śmierci tego w okolicy wcale nie znanego nabywcy, M., na mocy podziału, przypadł na część jego młodszego syna, późniejszego marszałka Jana Lipskiego. Ten znacznie podniósł dochody Maryenhauzu, będącego obecnie w niepodzielnym posiadaniu jego kilku córek. Dobra M., nazywane także Maryenhauzą, liczą teraz ziemi ornej i łąk 3000 dziesięcin, nieużytków i lasu 33435 dziesięcin, a więc ogółem rozległość ich wynosi 36435 dziesięcin. Słynne niegdyś dziewicze lasy maryenhauskie, obecnie już mocno przetrzebione, składają po większej części świerki i sosny. W niektórych jednak cząstkach lasu maryenhauskiego wszelkie gatunki drzew, jakie tylko klimat Inflant polskich do siebie przytulił, splatają dotąd gąszcz leśną. Król puszczy dąb, lipa i olcha, klon, jesion, wiąz i świerki żyją tu częstokroć w sąsiedztwie i zgodzie. W innych częściach osina zaczyna zalegać drzewostany, jakie przed kilkunastu laty czerniały od drzew iglastych. Wszystkie części tych lasów tę mają właściwość, że w nich napotykamy mnóstwo porozrzucanych głazów eratycznych. Obfitość wody i jeziór rybnych, z których największym jest jezioro maryenhauskie. W środku jeziora znajduje się podłużna wysepka, której rozległość nie przechodzi dwóch dziesięcin. Przecina ją w poprzek fossa, jaką niegdyś zapełniały wody jeziora. Część wschodnią wysepki zapełniają karłowate zarośla, na zachodniej zaś widnieją dotąd resztki zwalisk wspaniałej niegdyś ruiny maryenhauskiej, która przed 50 laty jeszcze w dosyć dobrym znajdować się miała stanie [patrz: stan z 1797 roku na szkicu Jana Krzysztofa Brotze (1742-1823)] , lecz potem na materiał budowlany rozebraną została. Niedaleko jeziora i dworu jest pagórek, na którym odkryto przed paru laty starożytne cmentarzysko. Z. Gloger cmentarzysko to rozkopywał i znalazł tu wielką ilość ozdób brązowych i wyrobów żelaznych (…). W osadzie czyli miasteczku M. liczą mieszkańców przeszło 200 i domów 28.

Parafia tutejsza katolicka dekanatu lucyńskiego ma 4862 dusze. Tutejszy kościół drewniany rzymsko-katolicki sięga (…) XVII wieku” [T.K.: to drugi kościół w Maryenhauzie, jeśli weźmie się pod uwagę kaplicę klasztorną na wyspie jako pierwsze miejsce kultu. Został on wzniesiony w 1683 roku].

Biskup inflancki Krzysztof Szembek napisał do papieża Klemensa XI relację o stanie diecezji inflanckiej. I dalej „Słownik Geograficzny”: „Godnym uwagi w łacińskiej relacji biskupa Szembeka do stolicy apostolskiej jest niedostępne położenie niektórych wsi śród lasów i moczarów M.. Do jednych i obecnie dostać się można bez trudu tylko zimą, kiedy bagna zamarzną, do innych znowu po belkach ułożonych na polach. Łatwo pojąć, jak niewygodne być muszą takie ścieżki z drągów ułożonych i mostki ciągnące się nieraz pół mili. Dzikie i niebezpieczne są także drogi śród lasów tej zapadłej okolicy. Dla uniknięcia ich, często potrzeba znaczną przestrzeń nakładać, gdzie znowu o suchej porze roku, ogromne pożary w lasach porobiły spustoszenia, a burze jesienne wywrotami drzew drogę zawaliły. Przerażony powyższym czarnym obrazem Klemens XI, wpłynął przez nuncjusza na ówczesnego starostę maryenhauskiego szambelana Jerzego Hylzena, że jeszcze w roku 1716 z gruntu odnowił kościół maryenhauski i odpowiednio go opatrzył.

Następnie, już za czasów kasztelana inflanckiego Jana Augusta Hylzena, będącego równocześnie i starostą maryenhauskim, na miejscu dawnego w roku 1716 przez Jerzego Hylzena odnowionego kościółka, wzniesiono tu teraźniejszy wcale obszerny kościół drewniany w roku 1748, staraniem miejscowego proboszcza, księdza Januszkiewicza. Konsekrował go w roku 1805 koadiutor mohylewski biskup gadareński Jan Benisławski [T.K.: jest to trzeci kościół maryenhauski pod wezwaniem świętego Mateusza. Oto szkic kościoła i plebanii w 1797 roku. Został wybudowany niemal w centrum osady. Obok niego powstał drugi cmentarz. W latach sześćdziesiątych XIX wieku chrzczono w kościele świętego Mateusza bardzo dużo dzieci, o czym świadczą zachowane księgi parafialne. Np. w pewnym roku ochrzczono 292 dzieci]. Widok tego kościoła, zdjęty z natury w roku 1794, podaje Jan Krzysztof Brotze w tomie VII na karcie 171 słynnego dziesięciotomowego drukiem dotąd nieogłoszonego rękopisu p. t.: „Sammlung verschidener Livlaendischer Monumente etc.”. Ponieważ zaś obecnie i ten kościół drewniany, obszerny, a pięknymi wyposażony aparatami, już zaczyna grozić ruiną, istnieje projekt wzniesienia na jego miejscu odpowiedniej murowanej świątyni katolickiej, mogącej przetrwać wieki. Hasło opracował Gustaw Manteuffel”.

W latach 1884-1890 trwała budowa nowego, ale już murowanego, czwartego kościoła w Marienhauzie. Fundatorami była rodzina Lipskich, a architektem i budowniczym Florian Wyganowski. Pochodził on z okolic Grodna. Studiował w Rydze w instytucie politechnicznym. Następnie projektował kościoły katolickie w stylu neogotyckim. Pierwszym był ten w Marienhauzie, a kolejnymi kościół św. Franciszka w Rydze, kościół w Liksnie i kościół pw. Serca Jezusa w Rzeżycy, który obecnie jest katedrą w diecezji Rezekne-Aglona. Biskup pomocniczy wileński Ludwik Zdanowicz (1885-1896; jako administrator diec. wileńskiej 1885-1890 i 1895-1896) dedykował kościół w Maryenhauzie Sercu Jezusa w styczniu 1891 roku. I znów były tu dwa kościoły katolickie.

Jakiś czas po zbudowaniu nowego kościoła rozeszła się wieść, że władze carskie chcą zająć kościół świętego Mateusza i zamienić go na koszary albo na cerkiew prawosławną. Faktycznie, pewnego dnia kościół został zamknięty na kłódkę i zaplombowany pieczęcią carską. Parafianie, w uzgodnieniu z panią dziedziczką i pewnie z proboszczem, w ciągu jednej nocy przewieźli sprzęty kościelne do nowej świątyni (w tym prawdopodobnie stary obraz MB Częstochowskiej. Organy, jak podaje L. Maksimowa, zostały przewiezione do kościoła w miejscowości Dagda. Budynek zaś tego, prawie 150 letniego kościoła rozebrali, belki i deski przewieźli nad jezioro, spalili, a popiół wrzucili do jeziora. To wszystko po to, by kościół nie został zbezczeszczony. Nad ranem pozostało tylko puste miejsce i drzwi, których nikt nie ruszył, bo była na nich kłódka z carską pieczęcią. A w południowowschodniej części Maryenhauzu pozostał znów jeden kościół katolicki. Około 1 km drogi od kościoła, we wschodniej części miejscowości znajduje się do dzisiaj cmentarz św. Mateusza. Nie wiem, kiedy został założony.

Kościół Serca Jezusa nie został wzniesiony samotnie, lecz powstało całe osiedle budynków otaczających świątynię półkolem. Idąc od zachodu są to drewniana plebania wraz z budynkami gospodarczymi, drewniana organistówka wraz z budynkami gospodarczymi, następnie dwa lub trzy budynki od strony północnej, których już nie ma, dalej od wschodu dwa budynki, w których był m.in. szpital, a obecnie Dom Pomocy Społecznej, stanowisko karetki pogotowia oraz dom socjalny.

Kościół został zbudowany na miejscu żwirowni. W głębokim wykopie zostały wbite pale dębowe. Kolejnym umocnieniem była ogromna ilość głazów granitowych i betonu. Dopiero z takiej solidnej podstawy, kiedy się dobrze związała, zostały wyprowadzone w górę ściany i kolumny, w tym dwie wysokie na 46 m wieże, wszystko z czerwonej cegły. Specjalnie bowiem na potrzeby tej budowy, w odległości około 3 kilometrów, powstała cegielnia wypalająca cegły różnego kształtu.

Cmentarzyk kościelny otoczony jest dotąd dobrze zachowanym, wysokim, ozdobnym murem z czerwonej cegły. Są w nim dwie, od wschodu i zachodu, pojedyncze furtki, dawniej drewniane, a obecnie żelazne, pięknej i solidnej roboty miejscowego kowala ze wsi Szkilbani, a także kryta murowana brama wjazdowa z dwoma furtkami po bokach. Cała ta część wjazdowa, bardzo rozbudowana i ozdobna, zawaliła się w latach sześćdziesiątych XX wieku, a parafianie z księżmi szybko odbudowali ją, podobną, ale prostszą.

W południowej części cmentarzyka znajduje się zabezpieczone kratą wejście do głębokich podziemnych katakumb, w których pochowano zmarłych z rodziny fundatorów. Ostatni został pochowany w 1936 roku, po swojej śmierci w Rydze, gdzie mieszkał, gdyż na skutek tzw. reformy rolnej rodzina utraciła swoje dobra.

Wnętrze kościoła ma charakter surowy. Powierzchnie otynkowane podkreślają piękno potężnych kolumn i łuków z różnokształtnych czerwonych (a także innych kolorów) cegieł. Trzy nawy zwieńczone są ołtarzami: głównym - Serca Pana Jezusa i bocznymi – Matki Bożej i świętego Józefa. Z prawej strony nawy głównej wznosi się drewniana ambona. Obok niej, na środku nawy głównej, wisi potężny ozdobny żyrandol. Wszystkie trzy nawy kończą się wejściami do kościoła z podwójnych wrót, z trzema sieniami. Na końcu środkowej nawy, wysoko, znajduje się chór organowy. Ołtarze, ambona, żyrandol i organy (firma Blomberg) wykonane zostały w Warszawie. Niektóre prace wykonane zostały w Rydze. Malowanie kościoła powierzono warszawskiemu salonowi artystycznemu. Ten krótki opis zupełnie nie oddaje piękna surowego, neogotyckiego wnętrza tego kościoła.

W kruchcie głównego wejścia znajduje się płyta marmurowa z napisem po łacinie: „Na chwałę Bogu i ku pamięci Ignacego Lippe-Lipskiego i Jana Lippe-Lipskiego – wolno wybranego marszałka szlachty gubernialnej, po Janie Lippe-Lipskim wdowa Alina z domu Ryk Lippe-Lipska oraz jej córki: Maria, Zofia, Imelda i Rafaela ten kościół budowały”. W katakumbach znaleziono jeszcze jedną, częściowo zniszczoną, płytę marmurową: „Ten kościół zbudowany w czasie od 1884 roku do 1890 roku według projektu i pod kierownictwem czcigodnego mistrza budownictwa Floriana Wyganowskiego, we współpracy z Gwidonem Czarnockim, Łazarzem Bogdanowem, mistrzem budowlanym, i stolarzem Józefem Jankowskim”.

Kościół został dedykowany Sercu Jezusowemu przez biskupa pomocniczego diecezji wileńskiej Ludwika Feliksa Zdanowicza (1890-1896). Mimo mroźnej zimy, w uroczystości uczestniczyło mnóstwo ludzi, a 4000 przyjęło Sakrament Bierzmowania. Marmurowa płyta w głównej kruchcie kościoła świadczy: „Kościół 13 stycznia [wg starego stylu] 1891 roku konsekrował Ludwik Feliks Zdanowicz, biskup tytularny Dionysiasu, w asyście honorowego kanonika Kazimierza Pacynko i Ludwika Słowińskiego, miejscowego proboszcza Konstantyna Kontryma, proboszcza berzgalskiego Franciszka Lewgowda, proboszcza sarkańskiego Dominika Arideka. Co Bóg niech błogosławi i chroni”.

Kościół łączyła z pałacem aleja lipowa o długości około jednego kilometra. Zakładał ją ogrodnik Dudziński pracujący dla rodziny Lipskich. Aleja ta, a także kilka innych alej lipowych prowadzących do pałacu, dalej istnieje, lecz pałac – tylko w fundamentach, być może częściowo też w ścianach obecnej szkoły. Kiedy w 1918 roku zbliżali się bolszewicy, dziedzic Zygmunt Zabiełło musiał uciekać (wyjeżdżał 18 listopada, w dzień ogłoszenia niepodległości Łotwy, razem z ewakuującym się z Maryenhauzu wojskiem niemieckim), lecz nie odjechał jeszcze daleko, tylko na stację kolejową w Vecumi, która była w odległości kilku kilometrów od Maryenhauzu, a już miejscowi poplecznicy bolszewików podpalili pałac i niektóre zabudowania gospodarcze. Pałac palił się trzy dni. W książce ”Vilaka…” pada takie pytanie, czy też stwierdzenie: „Czyż mało było przyczyn do zemsty na polskich dziedzicach, co przez setki lat, lepiej, czy gorzej rządzili tutaj i określali los” [miejscowych mieszkańców].

L. Maksimowa pisze: „Na potrzeby gimnazjum koniecznym było wzniesienie nowego odpowiedniego budynku, gdyż w Vilace takiego nie było. Miejsce wybrano piękne – w środku byłego vilackiego (marienhauskiego) majątku, na brzegu jeziora, gdzie schodziły się zasadzone przez Dudzińskiego, dworskiego ogrodnika, aleje lipowe, rosły stare dęby, w pobliżu zachowały się także dworskie zabudowania gospodarcze, stary, zaprawą wapienną wzmocniony kamienny mur wokół terytorium, jak również wielki dworski sad owocowy.

W miejscu dawnego wyniosłego i ozdobnego pałacu hrabiów Lippe-Lipskich-Zabiełło wznosiły się jedynie odymione mury ścian. (…) Jesienią 1929 roku te mury częściowo wyburzono, częściowo wysadzono w powietrze, i w czerwcu [1929 roku] wikary parafii katolickiej w Vilaka Władysław Jankowski poświęcił kamień węgielny nowego budynku. Późniejsza absolwentka gimnazjum M. Kusznere wspomina: ’Pewnej niedzieli z kościoła katolickiego szedł wielki pochód z kościelną procesją i kapłanem na początku. To był piękny i uroczysty pochód po alejach na plac budowy nowobudowanej szkoły. Sama widziałam, jak ksiądz włożył dokumenty do rogu zaczętego fundamentu (na prawo do głównego wejścia) i zamurował. Po uroczystej przemowie księdza mówili także inni przedstawiciele społeczności, podkreślając, że to będzie <pałac światła> dla naszego teraźniejszego i dla przyszłych pokoleń’”.

Kościół świętego Mateusza, ten już nieistniejący, miał oczywiście plebanię i to dużą, dla proboszcza, wikarych i gospodyni. Obok stała organistówka oraz, niedaleko, dom katechetyczny. Wszystkie te drewniane budynki istnieją do tej pory. W dwóch pierwszych mieszkają różni ludzie, a w trzecim jest muzeum vilackie (Vilaka – nowa nazwa miasteczka) z częścią poświęconą historii miejscowego Kościoła. Ciekawym jest, że księża długo nie chcieli się przeprowadzić do nowej plebanii koło nowego kościoła Serca Jezusa, choć już stary kościół był rozebrany i codziennie musieli pokonywać ponad kilometr w jedną stronę. Przyczyna tkwiła w tym, że nowa plebania stoi na miejscu podmokłym i z tym mogły się wiązać różne kłopoty, też zdrowotne. Księża przenieśli się w końcu po II wojnie światowej, gdy starą plebanię i inne budynki znacjonalizowano, a w nowej plebanii umieszczono ludzi, a księżom dano niewielkie mieszkanko.

Kilka słów o kapłanach i powołaniach z parafii Vilaka. W latach 1897-1918 pracował tu jako dziekan ks. Józef Jassas, Litwin, który już jako emeryt pozostał nadal w parafii aż do swojej śmierci w 1942 roku. Jak pisze L. Maksimova, szeroko znanym na polu kultury łatgalskiej był kolejny dziekan ks. Piotr Apsziniks, który choć znany z surowości, został doceniony przez parafię, gdy po pięciu latach pracy przenosił się gdzie indziej, otrzymał od parafian złoty krzyż, a 3000 ludzi odprowadzało go kilka kilometrów na stację kolejową. Kolejny dziekan Wincenty Franckiewicz (Frąckiewicz?) również pracował długie osiem lat. Następnie ks. dziekan Alfons Vaivods szczególnie dowartościował pracę z młodzieżą. On też zaprosił do parafii ojców kapucynów, w tym ojca Tomasza, Karola von Gumpenberga. Z chłopców i młodzieńców, którzy w tym czasie uczęszczali do kościoła, pięciu odkryło w sobie powołanie do kapłaństwa, które mogli realizować w różnym czasie: Stanisław Locans, Jan Bratuszkins, bp Walerian Zondaks, bp Kazimierz Dulbinskis i o. Olgert Aleksans, kapucyn.

Kościół wymagał prac remontowych z powodu zniszczeń poniesionych w czasie pierwszej, a zwłaszcza w czasie drugiej wojny światowej. Z opowiadań ludzi wynika, że w 1944 roku pewien człowiek o imieniu Stanisław wybłagał u Rosjan, by nie ostrzeliwali kościoła z dział. Rosjanie posłali samoloty i te gęsto ostrzelały kościół, a szczególnie wieże, by nie stanowiły punktu obserwacyjnego dla Niemców. Dopiero w 1956 roku proboszczowi i parafianom udało się przykryć dach blachą na wieżach i częściowo na kościele. Nowe witraże wstawiano po 2006 roku. Wycięto także wielkie stare świerki otaczające ciasno budynek i w ten sposób kościół znów stał się widoczny. Z całą pewnością stare sosny, porastające licznie na zboczach wzgórza kościelnego, też z czasem będą sukcesywnie usuwane, przez co kościół w Vilaka już z daleka i w całej pełni będzie cieszył oczy zarówno ludzi miejscowych, jak i przejeżdżających przez miasto.

Pod koniec lat dwudziestych XX wieku, na zaproszenie abpa ryskiego Antoniego Springowicza i nuncjusza Zecchiniego, przybyli z Bawarii na Łotwę kapucyni. Dotarli też do Vilaki, gdzie na miejscu dawnego kościoła św. Mateusza zbudowali w 1938 roku klasztor z obszerną, otwartą dla ludu, kaplicą (to nie kościół, ale już piąte miejsce kultu – choć tylko przez krótki czas). Niektórzy starsi ludzie pamiętają to przybycie, budowę, katechezę odbywaną w klasztorze. Pani Gienia, można powiedzieć pani kościelna, 365 dni spędzająca w kościele i dbająca o kościół, zachowała fotografię z 1939 roku, na której widnieje ona wśród setki dzieci oraz ojców kapucynów po I Komunii świętej. A niektóre starsze osoby miały zachowane, z kilku lat pobytu tych zakonników w Vilaka pochodzące, niewielkie świadectwa przyjęcia ich przez tego, czy tego ojca, do trzeciego zakonu. Przechowywali te karteczki jak prawdziwe relikwie. L. Maksimowa pisze: „Z wieżyczką na klasztorze, którą podczas jego funkcjonowania i jeszcze długo potem zwieńczał wielki krzyż, związane jest pewne wydarzenie, które świadczy o [nieustępliwości] wiernych z Vilaki, W latach 60tych [TK.: XX wieku], kiedy w budynku klasztornym znajdował się kinoteatr i różne sowieckie instytucje, krzyż został ścięty, a spadając złamał się. Obok budynku klasztornego mieszkała Margarita Bratuszkina i ona razem z Walentyną Dukowską postanowiły krzyż uratować, gdyż nie mogły znieść tego świętokradztwa. Kobiety znalazły człowieka, który w warsztacie krzyż naprawił i w nocy one obydwie, z wielkim wysiłkiem, zaciągnęły krzyż na daleki cmentarz [TK.: ok. 2km], gdzie go ukryły w krzakach. W dzień wykopały głęboki dół przy jakimś dawno zapomnianym grobie i umieściły w nim krzyż. Kobiety często chodziły do tego krzyża, aby się modlić, wiedział o tym także ks. dziekan Piotr Vilcans. Po odzyskaniu niepodległości przez Łotwę, kiedy flagi państwowe już oficjalnie powiewały na wszystkich budynkach samorządowych, krzyż, staraniem urzędu miasta, w Wigilię Bożego Narodzenia 1990 roku znów powrócił na swoje miejsce – na wieżyczkę klasztoru, gdzie znajduje się do tej pory. Na grobie, gdzie ten krzyż był przechowywany, umieszczono i poświęcono inny odpowiedni krzyż. Krzyż na wieżyczce klasztoru umieścili dwaj odważni mężczyźni, Georg Bratuszka i Juris Kazinovskis”.

Kapucyni zostali wyrzuceni przez nową władzę po wejściu Armii Czerwonej w 1940 roku, próbowali wrócić po wejściu Niemców, potem znów zostali wyrzuceni. Jeden z młodych zakonników, dwudziestoośmioletni kapłan Nikodems Turks, po przejściu ciężkiego sowieckiego więzienia, umarł zaraz po powrocie do klasztoru i pochowany został obok, na wciąż czynnym cmentarzu św. Mateusza, w roku 1942.

Cmentarz przy kościele św. Mateusza nie przetrwał do naszych czasów. Władza sowiecka postąpiła w barbarzyński sposób i w latach siedemdziesiątych XX wieku spychaczami zniwelowała teren, potem na części terytorium cmentarza zbudowała hale i urządziła targowisko. Ludzie jednak zapamiętali miejsce grobu ojca Nikodema. W 1996 roku w zapamiętanym miejscu przeprowadzono ekshumację o. Nikodema, rozpoznano go po medalionie i po powtórnym pochowaniu postawiono nagrobek z odpowiednim napisem. 2 marca 2016 roku, ponad cztery lata po przekazaniu na własność miasta zdewastowanego klasztoru, przeprowadzono znów ekshumację i przeniesiono doczesne szczątki o. Nikodema do grobu na cmentarzyku kościelnym przy kościele Serca Jezusa. Odtąd znajdują się tam, obok krzyża, dwa groby, gdyż w 1991 roku pochowano przy kościele biskupa Kazimira Dulbinskiego, pochodzącego z tej parafii.

Parę słów o gospodarce w majątku Maryenhauz w ostatnich latach jego istnienia. L. Maksimova pisze: „Życie chłopów nadal było związane z majątkiem [dworskim]. (…) Majątek ten był w 1905 roku największy w Łatgalii (45000 dziesięcin) i trzeci wg wielkości na Łotwie [TK.: której jeszcze nie było]. Właścicielem (…) był wnuk hr. Aliny (młodszy syn starszej córki, Marii Zabiełło) Zygmunt Zabiełło, nieżonaty. (…) Hr. Zygmunt w Maryenhauzie bywał rzadko, pozostały czas spędzając w Petersburgu, gdzie pełnił wysoki urząd w jakimś banku, będąc jego akcjonariuszem. Wszystkimi pracami polowymi w majątku kierowali zarządcy: jeden w centrum w Marienhauzie, pozostali w folwarkach – w Borysowej, Birzniekach i w Raczach.

Folwark w Semenowej był wydzierżawiony, podobnie jak wszystkie dalekie kawałki ziemi 70 dzierżawcom, każdemu od 25 do 75 dziesięcin. Lasami zarządzał nadleśniczy, 4 leśniczych i 13 stróżów leśnych. W majątku były zakłady produkcyjne: wytwórnia masła w Borysowej, (…) gorzelnia i browar w centrum majątku, młyn, cegielnia (…), młyn parowy i tartak w Raczach. W centralnej części majątku trzymano 100 dojnych krów, 40 cieląt, 14 roboczych koni, 6 koni pociągowych, 10 wołów roboczych, 35 tuczników. W majątku była stała siła robocza – 15 rodzin, oprócz tego zarządca, szef biura, starosta, ogrodnik, dwaj chłopcy stajenni, dwie praczki, dwaj kucharze, jeden sługa, jedna pokojówka. Był jeszcze jeden szczególny leśnik, który latem strzegł sadów i ogrodów warzywnych, pól i jeziora, a zimą kierował młócką.

Wiele krów i swoi robotnicy płatni było w folwarkach. Np. w folwarku Borysowa było 10000 dziesięcin ziemi [TK.: i lasu], dom mieszkalny zarządcy, wzniesiony jeszcze około 1730 roku, robiony tylko z pomocą siekier (w przebudowanej formie stoi do dzisiaj). Pracowało 8 sług z rodzinami i jeszcze 16 gospodarzy pracowało na umowę: dogadywali się ustnie, siali po dziesięcinie (dwór dawał ziarno), a na jesieni wszystko trzeba było zwieźć do Borysowej – tam młócili, trzeba było oddać ziarno, a pozostałego ziarna połowę i całą słomę i plewy”. Podobnie z lnem i sianem – dzieliło się po połowie, natomiast z lepszych łąk – z trzech kop siana dwie odwoziło się do dworu.

„W folwarku było 100 czarnobiałych krów, 16 koni, robiono ser i masło w oddzielnym budynku i wysyłano na sprzedaż. Mleko mierzono garncami (2.5-3 l). Chłopi podstawowy dochód mieli z lnu – dobre włókno lniane kosztowało 65 rubli za 10 pudów, sprzedawali je handlarzom w Vilace, a oni to wysyłali do Rygi. Takie wiadomości o folwarku w Borysowej w owym czasie pozostały w pamięci starym ludziom”.

Około 1890 roku w lesie, w okolicy obecnej Jaszkowej, Tereszkowej i Gorszanów, został urządzony 110 hektarowy zwierzyniec z łosiami, jeleniami, sarnami, lisami i zającami. Do tej pory ludzie żyjący w okolicy Vilaki nazywają to miejsce „zvernica”

 

  1. Okoliczne kościoły.

Za „Słownikiem Geograficznym”: Baltynów, „Baltynowo, po łotewsku Baltynowa, wieś w powiecie lucyńskim, niegdyś część starostwa maryenhauskiego, dziś własność Horożańskich. Kościół parafialny Zwiastowania NMP, 1796 [TK: czy w 1769?] przez Hylzenów erygowany. Parafian 4080”.

Kościół w Baltynowie Pierwszy kościół, drewniany, wzniesiony w drugiej połowie XVII wieku, znajdował się około dwa i pół kilometra od wioski. Został dedykowany w 1695 roku przez biskupa inflanckiego Mikołaja Popławskiego (1685-1710). Drugi drewniany kościół został zbudowany w 1769 roku, a w 1774 roku dedykował go ku czci Zwiastowania Maryi Panny dziekan lucyński Posławski (?). Trzeci kościół zaczęto budować w 1909 roku i z powodu I wojny światowej prace się przedłużały tak, że dopiero 7 września 1931 roku biskup Józef Rancans dedykował kościół ku czci Zwiastowania Maryi Panny. Nowa plebania znajduje się na wprost wyjścia z kościoła w parku z młodych drzew i krzewów. Obok drzwi wejściowych do plebanii jest napis w języku łatgalskim: „Latgalīšu volūdai draudzeiga vīta” (Łatgalskiemu językowi przyjazne miejsce).

Z zapisków misyjnych:

17 października 2015 roku, sobota. Wieczorem pojechałem do Rekowy po dwoje młodych ludzi, którzy uczestniczyli, jako jedyni przedstawiciele naszej parafii, w Dniu Młodzieży Łatgalii, który się odbywał w parafii w Baltynowie. W drodze powrotnej młodzi opowiadali o dniu, że był bardzo interesujący i można było się wiele nauczyć, np. na jednym z zajęć każdy własnoręcznie zrobił sobie różaniec. Młodzi byli szczęśliwi.

 

Za „Słownikiem Geograficznym”: Szkiełbany, „po łotewsku Szkiejłbany, dobra, powiat lucyński, gmina Bałtynów, parafia Bołowsk, w 1866 roku własność Marcina Ulanowskiego. Wchodziły niegdyś w skład starostwa maryenhauskiego”.

Dwór w Szkiełbanach Dwór z czerwonej cegły został zbudowany około 1856 roku. Po powstaniu styczniowym rodzina Ulanowskich utraciła majątek, który został przydzielony oficerowi armii rosyjskiej Zinowiewowi. Od niego zaś w roku 1899 odkupił majątek jego zarządca Ivan Lebiedziew. W 1920 roku, w wyniku tzw. reformy rolnej, majątek został podzielony na 76 części (711 ha). Dwór znajduje się obecnie w rękach spadkobierców. Zachował się jeden budynek gospodarczy przerobiony na budynek mieszkalny.

Stary kościół w Szkiełbanach W 1909 roku Jan Loczmelis wraz z innymi chłopami odkupił folwark Rekowa, należący do dworu w Szkiełbanach, przy czym rodzina Loczmelów weszła w posiadanie centrum folwarku. Gdy ks. P. Apsziniks założył parafię, wtedy Wincenty Loczmelis ofiarował jej stodołę dworską, zbudowaną z łamanych głazów granitowych. Stodołę przerobiono w 1924 roku na kościół Matki Bożej Bolesnej, a w kolejnych latach dobudowano dwie dwunastometrowe wieże i sień, a po przeciwnej stronie drewnianą zakrystię. Nad ołtarzem znajduje się obraz Matki Bożej Bolesnej (siedmiu boleści), a nad nią obraz św. Stanisława.

Nowy kościół w Szkiełbanach Proboszcz ks. L. Sztagars rozpoczął w 1934 roku budowę nowego kościoła pw. Matki Bożej Bolesnej. Gdy nad pomieszczeniami kościoła, z wyjątkiem nawy, był już dach, a także były sprawowane Msze święte i inne nabożeństwa, i niewiele zostało do skończenia budowy, zmieniła się władza na sowiecką, która odebrała kościół i zamieniła go na warsztaty remontowe. Dopiero 1 grudnia 1993 roku Kościół odzyskał zdemolowany budynek. Miejscowa władza zwróciła się w 2006 roku do biskupa diecezji Rezekne-Aglona Jana Bulisa z prośbą, by budynek przerobić na dom kultury. Biskup się nie zgodził i jeszcze w tym samym roku znów rozpoczęły się prace mające na celu dokończenie budowy kościoła. 16 sierpnia 2009 roku biskup Jan Bulis dedykował kościół Matce Bożej Bolesnej.

Z zapisków misyjnych:

7 sierpnia 2015 roku. Pielgrzymka zaczęła się Mszą świętą o godzinie 11.20, w której uczestniczyli zarówno nasi pielgrzymi piesi, jak i goście, co przyjechali nawiedzić nasz kościół Serca Jezusa w Vilaka. (…) Po 5 km drogi, w szkole w gm. Medniewa, we wsi Semenowa (dawny folwark) przyjęto nas smacznym obiadem, za który dziękujemy pani dyrektor i pracownikom. Jest nas 15 osób, ale będą się dołączać kolejni uczestnicy. W kościele w Rekowie (to ten nowy kościół w Szkiełbanach) serdecznie nas przyjęto. Po kolacji na zapleczu, odmówiliśmy nieszpory i kompletę w kościele, a przewodniczył ks. proboszcz Stanisław P. pochodzący z Rezekne. Była jeszcze jedna niespodzianka. Ze dwa kilometry przed Rekową pewien gospodarz zaprosił nas na maliny prosto z krzaków i kupił nam lody. Najmłodszy uczestnik ma 3 miesiące i 5 dni.

Również rok wcześniej wyruszyliśmy na pierwszą pieszą pielgrzymkę z Vilaka (dawniej Maryenhauz) do Agłony. Tego dnia były w naszym kościele krzyż i obraz Matki Bożej ze Światowych Dni Młodzieży. Po drodze wszędzie nas serdecznie przyjęto. Również w kościele w Rekowie (czyli nowy kościół w Szkiełbanach), a kolacją poczęstowała nas pewna pobożna rodzina w swoim domu.

21 września 2015 roku, poniedziałek. Obok starego kościoła w Rekowie znajduje się Dom Pomocy Społecznej. Na zaproszenie dyrekcji i mieszkańców, przyjechałem wraz z misjonarzami świeckimi (rodzina z małymi dziećmi), aby chętnych wyspowiadać i odprawić Mszę świętą. Przywieziona także została przewoźna kapliczka z figurą Matki Bożej Niepokalanej, aby jakiś czas była tutaj i można było się przy niej indywidualnie, czy razem z innymi pomodlić. Od stycznia bowiem trwała taka pielgrzymka Matki Bożej po kilku parafiach i rodziny mogły ją przyjmować na tydzień do domu. Często też taka rodzina zapraszała proboszcza, by odprawił u nich Mszę świętą (owoce tego wydarzenia sięgnęły do Vilaki, bo i tamtejszy DPS koło kościoła poprosił o Mszę świętą. Odtąd, czyli od października 2015 roku jest tam co miesiąc Msza święta).

 

Za „Słownikiem Geograficznym”: Bołowsk, „po łotewsku Bołwa, wieś i dobra, powiat lucyński, niegdyś część starostwa maryenhauskiego, dziś własność p. Trunsche, niegdyś Hylzenów”.

Kościół w Bołowsku Starosta maryenhauski Hylzen zbudował w 1769 roku pierwszy drewniany kościół katolicki w Bołowsku. Znajdował się on na terenie cmentarzyka obecnego kościoła. Parafia otrzymała pierwszego proboszcza mieszkającego na miejscu, Marcina Szymanowskiego, w 1780 roku. Podczas jego pobytu w Rzymie, nieoficjalny sekretarz Katarzyny II Ivan Jełagin, z pewnością w uzgodnieniu z proboszczem, zbudował kościół katolicki na wzór cerkwi prawosławnej, z kopułą po środku. Ksiądz proboszcz wróciwszy kazał dobudować z frontu dwie wieże, żeby było jasne, że to kościół katolicki. W prawej wieży przygotował sarkofag dla siebie, gdzie też w 1809 roku został pochowany. Biskup pomocniczy archidiecezji mohylewskiej Jan Benisławski dedykował kościół Trójcy Świętej w 1797 roku.

 

Kuprawa Rozwój miejscowości przy stacji kolejowej Kuprawa, jak piszą w łotewskiej Wikipedii, nastąpił w latach 20tych XX wieku, po rozdzieleniu na działki budowlane ziemi majątku maryenhauskiego, jako wyniku tzw. reformy agrarnej. W 1935 roku wieś miała 73 mieszkańców. Po II wojnie światowej, a dokładnie od 1971 roku, nastąpił szybki napływ ludności z Rosji, w związku z wybudowaną fabryką (ogromną) rur drenowych. Postawiono dla nich sześć czteropiętrowych bloków i szkołę na ponad 300 dzieci. W 1989 roku liczba ludności sięgała półtora tysiąca. W 1992 roku fabrykę zamknięto. W 2007 roku w Kuprawie, najmniejszej gminie łotewskiej, mieszkało 550 osób.

W tym czasie miała nastąpić reaktywacja fabryki. Grupa osób spoza Kuprawy przygotowała unijny projekt, by znów ożywić fabrykę. Przyjechała komisja, zobaczyła, że z taśmociągu schodzą piękne cegły i zatwierdziła dofinansowanie na około 2-3 mln złotych. Prawda była taka, że ci ludzie kupili dwie palety cegieł w cegielni na drugim końcu Łotwy, przywieźli i zrobili cyrkowy pokaz, za który dużo zarobili. Gdy się wydało, pieniądze już się rozpłynęły.

Kościół w Kuprawie Parafię w Kuprawie powołano do istnienia w 1925 roku. Drewniany kościół na kamiennych fundamentach pw. św. Ignacego z Loyoli zbudowano w 1928 roku. Część budynku zajmuje plebania.

 

Za „Słownikiem Geograficznym”: Lipno, „po łotewsku Lejpna, wieś, powiat lucyński, parafia marienhauska, z kaplicą filialną, własność Ulanowskich; niegdyś część starostwa marienhauskiego”.

Liepna jako osada zaczęła się rozwijać od zbudowania dworu w 1840 roku. Teraz się zwija, do 2019 roku działała szkoła podstawowa z internatem. W miejscowości znajdują się trzy kościoły: katolicki, prawosławny i luterański.

W Liepnie i okolicy coś się jednak rozwija. Około ośmiuset hektarowe gospodarstwo należy do gospodarza z Danii. Na Łotwie bardzo dużo ziemi należy do firm, których właścicielami są obcokrajowcy. W 2017 roku w ich rękach było już 340344 hektary, czyli terytorium 11 razy większe od powierzchni Rygi. W powiatach zaś środkowo-wschodniej Łatgalii w zagranicznych rękach jest od 19% do 47.5% ziemi i lasów.

Kościół katolicki w Liepnie Pierwszy został zbudowany w 1754 roku, na niewielkim pagórku. Władze carskie w 1862 roku odebrały go i zamieniły na cerkiew prawosławną. W 1921 roku władze łotewskie oddały budynek Kościołowi katolickiemu. Do 1939 roku zbudowano nowy kościół, drugi, też drewniany na kamiennych fundamentach, w którym stary kościół, czy też kaplica, po rozebraniu jednej ściany, został wbudowany jako prezbiterium. Obok wejścia wznosiły się dwie wieże. Kościół niestety spłonął w 1944 roku. Po wojnie ksiądz proboszcz kupił drewniany dom, przewiózł go i zbudował w latach 1945-1947, ok. 30 metrów od poprzedniego, nowy, trzeci kościółek z częścią do ewentualnego zamieszkania. Kościół jest pw. św. Jana Chrzciciela. Trzeba podkreślić, że pierwszy z tych kościołów był najdalej na północ wysuniętym kościołem rzymskokatolickim w I Rzeczypospolitej do czasu I zaboru, a wraz z drugim i trzecim, obecnym, to ostatni kościół katolicki na północy obszaru do dziś zwarcie i w większości zamieszkałego przez katolików w Europie.

Zarośnięte lasem od II wojny światowej fundamenty dawnego pierwszego i drugiego kościoła z otaczającym cmentarzem znajdują się za widocznym na zdjęciu nowym kościółkiem.

Z zapisków misyjnych:

Na przełomie lipca i sierpnia 2013 roku, w niedzielę, pojawiły się na Mszy św. w Liepnie dwie panie z plecakami. Okazało się, że idą już drugi dzień w pielgrzymce do Agłony. W poniedziałek wieczorem były już w Vilaka i poprosiły o Mszę świętą. Przenocowały u pewnej rodziny, która ich zaprosiła. We wtorek znów były na Mszy św. i wyruszyły do Agłony. Niech Pan Jezus im błogosławi. Pewnie nie wiedziały, że w lasach, przez które szły parę dni, żyją niedźwiedzie.

29 grudnia 2014 roku. Przed Mszą świętą kościelna podchodziła do każdej pani i o czymś rozmawiała. Szybko zrozumiałem, że zachęcała do czytania i podawania swoim znajomym „Miliet viens otru”, czyli „Miłujcie się” po łotewsku. Rozdane, czy sprzedane zostały wszystkie egzemplarze.

22 marca 2016 roku. Jest już Wielki Tydzień i inne prace są ważniejsze, niż rąbanie drewna. Tydzień zaczął się jak zawsze – intensywnie. W Niedzielę Palmową były, jak co niedziela, trzy Msze święte: w kościele, w Liepnie i w klasztorze. Droga do Liepny, zwłaszcza za Kuprawą, za Strautami (Strumieniami), tragiczna – 10000000 dołów, około. Nissan wytrzymał. Ale nie wszystkie elementy, dlatego dzisiaj trzeba było coś spawać.

17 kwietnia 2016 roku. W tym tygodniu czyściłem z krzewów i małych drzew terytorium przy starym kościele w Liepnie. Być może będę dalej kontynuował roboty w przyszłym tygodniu.

25 kwietnia 2016 roku. Miałem dużo fizycznej pracy i dużo także musiałem odpoczywać. Próbuję pracować silniejszą pilarką, cięższą siekierą i innymi narzędziami. Drugi raz czyściłem terytorium przy resztkach fundamentów starego, a w zasadzie dwóch starych kościołów w Liepnie. Pracy, i to dość ciężkiej, na miesiące. Dlatego wziąłem sporo jedzenia (najlepszy był słoik dżemu) i pięciolitrową butlę z wodą. Małe drzewa i krzewy zostały wycięte tysiącami i na cmentarzyku kościelnym ukazały się nowe stosy. To wszystko jest chyba gęściejsze od dżungli. Dało się już lepiej zauważyć trzy groby kapłanów. Były otwarte, na zewnątrz zniszczone, a wewnątrz przez dziesiątki lat naleciało mnóstwo liści, gałązek i ziemi, a plastikowe worki ze śmieciami też same nie przyszły. Inne groby, choć porządnie zarośnięte, nie zostały zniszczone. Wszystkie one ciągnęły się w 2-3 prostych rzędach. Jednak nie miały już żadnego napisu, czy na metalu, czy na kamieniu. Ale jest nadzieja, że coś się znajdzie, bo warstwa ziemi, gałęzi, korzeni i liści jest miejscami spora. Jeśli byłby czas oczyścić to terytorium w 100%, wtedy mógłbym coś więcej powiedzieć. Być może coś obok pozostało. To miejsce było i, praktycznie na większości powierzchni, jest dżunglą, a zwłaszcza w granicach fundamentów byłego budynku kościoła, porośniętego starymi drzewami, pamiętającymi czasy powojenne. Niektóre drzewa zdążyły się już przewrócić. Wielu miejscowych ludzi nigdy w tym miejscu nie było. W czasach sowieckich odwiedzali to miejsce uczniowie-chuligani ze szkoły i grali w piłkę, używając czaszki wydobytej z grobu pewnego kapłana.

Niestety, nie miałem już nigdy więcej możliwości i czasu, aby dalej oczyszczać teren przy tych pozostałościach po starych kościołach, gdyż po kilku miesiącach mieszkałem gdzie indziej i miałem inne obowiązki.

*****

I na koniec choć jeden zapisek misyjny z Vilaki:

W marcu pewnego roku postanowiłem wygrabić liście spod dębów kościelnych, przy ulicy od strony DPS-u i domu socjalnego. Po pół godzinie dzwoni pani z tego domu: „Proszę nie grabić. Nie mogę patrzeć, jak tak sami pracujecie!” Ale ponieważ ja dalej niewzruszenie grabiłem liście na kupki i wywoziłem na bagna, pani własnym sumptem zorganizowała grupę pracowników DPS-u i po kolejnej pół godzinie liście grabiła już kilkuosobowa grupka”.

 

Słowniczek:

Maryenhauz – Viļaka

Baltynów – Baltinava

Szkiełbany – Škilbāni; były folwark nazywa się obecnie Rekova, w którym są dwa kościoły: stary kościół w Szkiełbanach (vecā Šķilbēņu baznīca) i nowy kościół w Szkiełbanach (jaunā Šķilbēņu baznīca)

Jezioro Maryenhauskie – Viļakas ezers

Bołowsk – Balvi

Bp Jan Bulis - Jānis Bulis

Dyneburg – Daugavpils

Rzeżyca – Rēzekne

Lucyn – Ludza

Dźwina – Daugava

Apšinieks, Ločmelis, Štagars (nazwiska)

Medniewa – Medņeva

Lipno - Liepna

 

Pozostałe notki:

Sierpień 2017 na łatgalskiej dominikanie.

Inflanty Polskie. Kilka słów o kościołach, dworach, mieszkańcach i sierpniowych pielgrzymach, czyli dwie drogi do Agłony.

W Łatgalii i na jej progu.

Genowefa Logina - pani kościelna w parafii Serca Jezusa w Vilace.

 

 

Źródła:

Marian Radwan. Repertorium archiwów Archidiecezji Mohylewskiej i diecezji Mińskiej. Instytut Europy Środkowo-Wschodniej. Lublin 2001.

Bogumił Szady. Rozwój struktur parafialnych i dekanalnych metropolii mohylewskiej (1783-1918). Studia z dziejów Rosji i Europy Środkowo-Wschodniej. 2019.

Leontīna Maksimova. Viļaka un tās ļaudis gadsimtu ceļos. Otrais, papildināts izdevums. Latgales Kultūras Centra Izdevniecība. Rēzekne 2005.

http://dir.icm.edu.pl/pl/Slownik_geograficzny/

 

 

 

 

 



tagi: kościół  inflanty polskie  maryenhauz 

Trzy-Krainy
3 stycznia 2022 20:57
11     1392    11 zaloguj sie by polubić

Komentarze:


Trzy-Krainy @Trzy-Krainy
3 stycznia 2022 22:33

Od czasu do czasu, począwszy od 2006 roku, toczą się prace nad robieniem, rzadziej nad odnową, i wstawianiem kolejnych witraży.

https://www.youtube.com/watch?v=_OLyqdy7Kig

Wygląd kościoła w 2011 roku:

https://www.youtube.com/watch?v=0Bn1EfhH2Zw

Tutaj można zobaczyć i słynny żyrandol, i organy nr 134 firmy Blomberg z Warszawy, ołtarz boczny z obrazem MB Częstochowskiej (prawdopodobnie ze starego kościoła św. Mateusza 1748-koniec XIX wieku) z figurami św. Mateusza i św. Kazimierza. Pod łukiem tęczowym figura św. Alojzego Gonzagi, a z drugiej strony (nie widzać) św. Franciszka z Asyżu. Ołtarz główny z figurą Serca Jezusa, a po bokach figury św. Piotra i św. Pawła.

https://www.youtube.com/watch?v=0NFR0yz0rK8

I jeszcze obecny wygląd niektórych pozostałych budynków gospodarczych przy pałacu maryenhauskim, na którego miejscu jest szkoła:

https://www.youtube.com/watch?v=UzkszfDsd1c

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @Trzy-Krainy
4 stycznia 2022 12:11

Bezcenny wpis. Z jednej strony historia tego, co się dzieje z wartościami i symbolami narodu politycznego, który nie uszanował swojej wolności i zaczął kolaborować z wrogiem a tolerować własnych zdrajców. To o wieku XVIII. Widzimy, jak "zamiatała" historia pod obcymi rządami.

Z drugiej strony pokazuje, jak zwycięzca poczyna sobie z pokonanymi.

Wiek XIX jest bardzo ciekawy, bowiem w 1845 car Mikołaj I wydał Kodeks Karny  ( dla Królestwa Polskiego w 1847) , w którym artykuły 190-198 rozdziału II traktują o karach, jakie spotkać mogą za odwodzenie od wiary prawosławnej lub nauczanie prawosławnego katechizmu katolickiego lub udzielanie sakramentów katolickich. 

Podam dla przykładu treść art.199 :"...

199 Duchowny Chrześcijańskiego , lecz nie Prawosławnego wyznania , któryby osobę tego ostatniego wyznania świadomie przypuścił do spowiedzi , komunii, ostatniego namaszczenia , a dziecię do chrztu lub bierzmowania , według swojego obrządku , ulegnie:

za pierwszym razem , usunięciu od sprawowania obowiązków na czas od sześciu miesięcy do roku jednego;

a za drugim , pozbawieniu duchownej godności i oddaniu pod dozór policyi.
Za dopełnienie zaś przez niewiadomość jakiego bądź z powyższych obrzędów religijnych , względnie osoby Prawosławnego wyznania , duchowny ten ulegnie:

surowej naganie jako za niebaczność niezgodną z ważnością jego powołania....".

Natomiast rodzice "prawem zobowiązani do wychowania dziecka  w wierze prawosławnej podpadają pod art.196:"...

196 Rodzice prawem obowiązani do wychowania swych dzieci w zasadach Prawosławnego wyznania , którzy by je przywodzili do chrztu lub do innych Sakramentów , i wychowywali w zasadach INNEGO CHRZEŚCIJAŃSKIEGO WYZNANIA, skazani zostaną:

na osadzenie w wieży od roku jednego do dwóch lat.
Dzieci ich oddane zostaną na wychowanie krewnym Prawosławnego wyznania, lub, w braku ich, wyznaczonym od Rządu , tegoż wyznania opiekunom.

 

A w XX w. przyszło najgorsze i kościoły katolickie tak samo jak cerkwie były unicestwiane. Oraz groby katolickich zakonników i księży.

A dzisiaj dobrzy ludzie usiłują odzyskać dla potomności mniej niż 1 promil dorobku cywilizacyjnego KRK czyli grobów, miejsc pochówków, cmentrzy czy kościołów lub kaplic. 

Jeszcze raz wielkie dzięki za pracowite odtworzenie mapy "zasobów materialnych KRK" w Inflantach Polskich.

 

Уложение о наказаниях уголовных и исправительных 1845 года

zaloguj się by móc komentować

Trzy-Krainy @pink-panther 4 stycznia 2022 12:11
4 stycznia 2022 15:08

Bóg zapłać za bardzo cenny komentarz. Ks. Marian Tokarzewski opisywał ofiary, jakie podejmowali rodzice i krewni, by dzieci trzymać przy Kościele Katolickim. Polecam też "Autobiografię" Sł. Bożej Anieli Róży Godeckiej.

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @Trzy-Krainy 4 stycznia 2022 15:08
4 stycznia 2022 16:06

Dzięki za info o Słudze Bożej Anieli Róży Godeckiej. Bardzo cenna wiadomość, że Papież Franciszek 19 czerwca 2021 r. podpisał  dekret o heroiczności cnót Sługi Bożej Anieli Róży Godeckiej. Urodziła się w w miejscowości Korczewa nad Wołgą w Twerskiej Guberni. Ciekawe, że miejscowość ta została przez władze sowieckie zlikwidowana w 1937 r. w związku z budową kanału Moskwa Wołga.

Postaci takie jak ks. Marian Tokarzewski winny być stale przypominane. Zwłaszcza ich wspomnienia z życia i doświadczenia "na linii zwarcia religii" a zwłaszcza na linii "zwarcia narodów".

zaloguj się by móc komentować

Paris @Trzy-Krainy
4 stycznia 2022 18:13

Wspanialy  wpis,  prosze  Ksiedza,...

...  przebogaty  historycznie,  wielce  uciemiezeni  ludzie,...  piekny  kosciol  w  Wilace,  niby  sie  to  wszystko  odbudowuje,  ale  idzie  jak  po  grudzie...

...  podobaly  mi  sie  te  Ksiedza  "zapiski  misyjne"...  i  skojarzyl  mi  sie  3  Krainy  z  moim  niegdys  proboszczem.  Otoz  w  mojej  parafii  rodzinnej,  tu  gdzie  teraz  mieszkam,  tez  byl  Ksiadz  Bolek,  Goral,...  nie  lubil  tandety  i  dziadostwa,  taki  ksiadz  "z  charakterem",...  jak  nie  mial  kto  cmentarza  obkosic  bo  nie  mogl  sie  doprosic  u  parafian,  to  sam  zrzucal  sutanne,  wkladal  gumofilce,  podwijal  rekawy  u  bialej  koszuli  i  sam  osobiscie  bral  kose  we  wlasne  rece  i  kosil...  albo  taczke  i  podsypywal  kore  albo  torf  pod  iglaki  !!!

Nieraz  Go  widzialysmy  z  mama  tak  pracujacego,...  wzbudzal  podziw  i  szacunek,  ale  niestety  i  licznym  parafianom  to  sie  nie  podobalo,  i  pojawialy  sie  zlosliwe  "szemrania",...  a  nawet  skargi  do  Kurii  !!!

 

Tak  bylo  u  nas  jeszcze  jakies  20  lat  temu,

zaloguj się by móc komentować

Trzy-Krainy @pink-panther 4 stycznia 2022 16:06
4 stycznia 2022 19:10

Grób s.Anieli Róży Godeckiej znajduje się w kościele Świętego Krzyża w Częstochowie, zdaje się na prawo od ołtarza. Mam nadzieję, że szybko doczekamy się beatyfikacji. A jej "Autobiografia" jako świadectwo to bardzo dobry podręcznik do nauki historii.

zaloguj się by móc komentować

Trzy-Krainy @Paris 4 stycznia 2022 18:13
4 stycznia 2022 19:26

Bóg zapłać! No tak, przychodzi mi na myśl to powiedzenie: Słowa uczą, przykłady pociągają. Trzeba wiązać jedno z drugim. Nie każdy ma zdrowie, by przy kościele coś robić, ale by w parafii być u siebie, to do tego trzeba dążyć. A być "u siebie" - to nie o egoizm tu chodzi, lecz o to, by mieszkać w Woli Ojca. By ją poznawać, zrozumieć choć trochę, umiłować i pełnić.

zaloguj się by móc komentować

Trzy-Krainy @Trzy-Krainy 3 stycznia 2022 22:33
4 stycznia 2022 19:35

W jednym z krótkich filmików ówczesny przewodniczący rady parafialnej mówi słowa, które co niektórym miejscowym by się nie spodobały, ale zwięźle oddające prawdę. Cytuję z pamięci: Polscy hrabiowie tutaj wybudowali wszystko. Gdyby nie polscy hrabiowie, to w Vilace i okolicy nie byłoby nic, no, najwyżej jakiś drewniany kościół.

zaloguj się by móc komentować

Paris @Trzy-Krainy 4 stycznia 2022 19:35
4 stycznia 2022 20:13

Moze  im  sie  to  nie  podobac,...

...  ale  taka  byla,  jest  i  bedzie  prawda...  nawet  jak  ja  "sie  zaklamie"  albo  "zawlaszczy"  to  ona  i  tak  wyplynie  w  swoim  czasie... 

...  jak  oliwa,  co  zawsze  na  wierzch  wyplywa  !!!

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @Trzy-Krainy
5 stycznia 2022 00:16

Jeszcze raz przejrzałam notkę i wynika z niej jasno, że "gdzie był dwór polski", tam stał kościół katolicki albo chociaż kaplica. To trochę jak z partyzantką w czasie II WW- to dwory dawały utrzymanie, zwłaszcza zimą oddziałom leśnym. I wiedział okupant niemiecki i bolszewik, że jeśli zniszczy dwory polskie, to i trudno będzie katolicyzm utrzymać.

Największe wrażenie robi niezwykłe poświęcenie tzw. zwykłych wiernych  tamtych okolic, którzy oczywiście nie byli "zwykli" ale bardzo "niezwykli" czy wręcz ocierający się o świętość. Teraz tereny te są obszarem misyjnym w większym stopniu niż Afryka. Dlatego warto chyba rozpocząć jeżdżenie tam i nawiedzanie tych kilku kościołów, które ocalały. 

Po tylu latach okupacji komunistycznej ludność miejscowa jest nie tyle protestancka, co ma przekonania ateistyczne, wpajane od czasów szkolnych i w mediach. A teraz walka o przetrwanie.

I pomyśleć, że od XII wieku kwitło tam wspaniałe życie chrześcijańskie i ludność mimo skromnych warunków naturalnych, żyła w dostatku. Teraz nie ma tam życia chrześcijańskiego i nie ma zbytniego dostatku.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować